Osiem godzin nie wystarczyło, by Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w sprawie likwidacji najmniejszych sądów. Miał odpowiedzieć na pytanie, czy przyznanie ministrowi sprawiedliwości prawa do znoszenia i tworzenia sądów w rozporządzeniu jest zgodne z konstytucją.

W tej sprawie do TK wpłynęły dwa wnioski: grupy posłów PSL oraz Krajowej Rady Sądownictwa. Poszło o decyzję Jarosława Gowina z października 2012 r., który jednym rozporządzeniem zlikwidował 79 najmniejszych sądów rejonowych. Zamiast nich utworzono wydziały zamiejscowe.

Podczas czwartkowej rozprawy w Trybunale nie obyło się bez emocji. Poseł Piotr Zgorzelski reprezentujący grupę posłów mówił, że w państwie prawa nie może być tak, by jeden człowiek jednym pociągnięciem pióra zmieniał życie kilku milionów ludzi. O tym, że minister Gowin zadziałał wbrew obywatelom, świadczyć ma fakt, że 200 tys. osób protestowało po likwidacji sądów, a 160 tys. podpisało się pod obywatelskim projektem przewidującym powrót 79 najmniejszych sądów. Poseł przekonywał także Trybunał, że likwidacja sądów to pierwszy krok do likwidacji wydziałów. Nie pomogły zapewnienia Michała Królikowskiego, wiceministra sprawiedliwości odpowiedzialnego za funkcjonowanie sądownictwa, że resort nie ma takich planów. Jerzy Kozdroń, reprezentant Sejmu, bronił uprawnienia ministra do tworzenia i znoszenia sądów w drodze rozporządzenia. Wraz z wątpliwościami dotyczącymi rangi aktu prawnego, którym minister znosi sądy, wypłynął temat przenoszenia sędziów na inne miejsce służbowe (330 sędziów odwołało się od decyzji ministra do Sądu Najwyższego).

– Prezydent wyznacza sędziemu siedzibę w sądzie rejonowym. Potem minister sprawiedliwości rozporządzeniem zmienia mu tę siedzibę. Za dużo jest tej ingerencji ministra – mówiła sędzia Katarzyna Gonera, reprezentująca Krajową Radę Sądownictwa.