Profesor Andrzej Dziadzio w tekście „Nieznośna lekkość polemiki w sprawie wyroku o TK" („Rz" z 7 marca 2016 r.) po raz trzeci – wcześniej w artykule „Quis custodiet custodes ipsos?..." na łamach „Forum Prawniczego" nr 5 (31)/2015 i w rozmowie „Trybunał nie dochował rzetelności i bezstronności" „Rz" z 1 lutego 2016 r.) – stara się wykazać wadliwość prawną wszystkich uchwał o wyborze sędziów TK z 8 października 2015 r. i prawo prezydenta do odmowy odebrania ślubowania. Trudno jednak podzielić jego tezy.
Zdaniem profesora prezydent nie miał obowiązku odebrania ślubowania, bo Sejm podjął uchwały stwierdzające bezskuteczność uprzednio dokonanego wyboru sędziów, a takie działanie Sejmu było uzasadnione wadliwością procedury tego wyboru. Wada miała polegać na tym, że prawa samodzielnego zgłoszenia kandydatów pozbawiono posłów największego ugrupowania opozycyjnego, poprzez – niezgodne z dotychczasową praktyką – zgłoszenie kandydatów przez Prezydium Sejmu. Jednocześnie prof. Dziadzio twierdzi, że – wbrew treści komunikatu Biura TK z 29 lutego 2016 r. – podstawę prawną zgłoszenia kandydatów stanowił art. 30 ust. 1 regulaminu Sejmu, a nie art. 19 ust. 1 ustawy o TK.
Z racji ograniczonych ram tej polemiki tym razem pomijam wątek możliwości Sejmu (a raczej jej braku) wywoływania uchwałami takimi jak te z 25 listopada 2015 r. skutków prawnych, a skupiam się na samym wyborze dokonanym 8 października 2015 r.
Rzeczywiście, we wszystkich wnioskach z 29 września 2015 r. zawierających kandydatury sędziów TK Prezydium Sejmu jako podstawę prawną wskazało art. 30 ust. 1 regulaminu, a nie art. 19 ust. 1 ustawy o TK. Czy ma to znaczenie dla sprawy? Miałoby tylko wtedy, gdyby przyjąć, że oba te unormowania odmiennie regulują prawo określonych w nich podmiotów (Prezydium Sejmu, grupa posłów) do zgłaszania kandydatów. Profesor Dziadzio uważa, że skoro w art. 30 ust. 1 regulaminu użyto sformułowania „Prezydium Sejmu albo co najmniej 50 posłów", to zgłoszenie wniosku przez jeden z tych dwóch podmiotów dezaktualizuje prawo drugiego, bo mamy do czynienia z alternatywą wykluczającą. Jego zdaniem jesienią 2015 r. celowo sięgnięto po ten przepis zamiast po art. 19 ust. 1 ustawy, gdyż ten drugi pozwalałby także posłom PiS samodzielnie zgłosić swoich kandydatów. Tam bowiem mowa o prawie zgłaszania kandydata przysługującym „Prezydium Sejmu oraz grupie co najmniej 50 posłów". Użyto więc spójnika „oraz" zamiast „albo". Taka aptekarska wykładnia musi jednak prowadzić na manowce. Za odstąpieniem od zakazu wykładni synonimicznej przemawia zaś wiele argumentów. Warto odnotować przekonującą myśl prof. Lecha Morawskiego: „(...) zastosowanie reguły zakazu wykładni synonimicznej nie może abstrahować od specyfiki konkretnej regulacji i celów, które są z nią związane" („Zasady wykładni prawa", wyd. II, Toruń 2010, s. 119).
Po pierwsze, użycie funktora „albo" nie zawsze oznacza alternatywę wykluczającą. W określonych przypadkach, w zależności od kontekstu interpretacyjnego, może oznaczać także synonim funktora „lub", czyli alternatywy zwykłej. Jeśli zaś odczytamy „albo" jako „lub" (względnie – „a także"), to prawem zgłoszenia kandydatów również na gruncie art. 30 ust. 1 dysponowały zarówno Prezydium Sejmu, jak i grupa posłów.