Poprawki zawierają kolejne ustępstwa PiS, ale opozycji i środowisk prawniczych nie satysfakcjonują. Projekt opiera się na starej ustawie o TK z 1997 r. i PiS argumentuje, że są to przepisy sprawdzone w praktyce, choć z wieloma istotnymi zmianami, z których części PiS w trakcie prac ustawodawczych rezygnował. W stosunku do sejmowej wersji ustąpił, czego zresztą domagała się PO, z przyznania prezydentowi prawa występowania o wyznaczenie terminu rozprawy z pominięciem kolejności wpływu (dodajmy, że ta sporna kolejka dotyczy najbardziej politycznych spraw). Za to prezes TK będzie mógł z tej kolejki wyjąć np. sprawy dotyczące praw obywatela czy bezpieczeństwa państwa. Po drugie, i tu też PiS był zgodny z PO, zrezygnował z wyposażenia prezydenta w prawo zawetowania usunięcia dyscyplinarnego sędziego z TK. Opozycja widziała w tym ingerencję władzy wykonawczej w sądowniczą, choć nie brak było argumentów, że to narzędzie stanowiłoby dodatkową ochronę dla sędziego, który np. naraził się kolegom w TK.
Po trzecie, PiS ograniczył nieco rolę prezydenta w wyborze prezesa i wiceprezesa TK. Prezydent będzie powoływać ich spośród trzech kandydatów przedstawionych mu przez zgromadzenie sędziów TK.
Reszta z kilkunastu zaproponowanych poprawek ma charakter raczej redakcyjny.
PiS odrzucił natomiast poprawki PO, aby środowiska prawnicze mogły wyłaniać kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego i aby jak przez lata pełny skład TK liczył dziewięciu sędziów, a czterech sędziów TK nie mogło blokować wydania wyroku na pół roku.
To jedno z nowych narzędzi, które najwyraźniej ma zabezpieczać na pewien czas ważne ustawy PiS przed kontrolą Trybunału Konstytucyjnego. Polega ono na tym, że jeśli w czasie narady nad wyrokiem w pełnym składzie sędziowie nie uzgodnią dostatecznie stanowiska, to czterech z nich może żądać odroczenia narady na trzy miesiące, a jeśli nie uzgodnią stanowiska, to odroczenie powtórzyć. Potem będzie głosowanie zwykłą większością, gdyż PiS zrezygnował z głosowania w najważniejszych sprawach większością 2/3.