Janusz Kochanowski nie ukrywa, że bardzo interesują go losy sądów 24-godzinnych. Zwrócił się więc do ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego o przygotowanie dokładnej oceny ekspresowych sądów. RPO chce też wiedzieć, czy i jakie zmiany w trybie przyspieszonym są konieczne i kiedy rząd zamierza je wprowadzić.
Ekspresowe sądy funkcjonują w polskiej procedurze od 12 marca 2007 r. Miały być wielkim sukcesem i sposobem na szybkie ściganie chuliganów. W ocenie ekspertów stały się jednak wielką klapą: wyrokują głównie w sprawach pijanych kierowców.
W czerwcu 2007 r. Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, poprosił ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę o ocenę funkcjonowania sądów 24-godzinnych. Powodem do wystąpienia rzecznika były uwagi kierowane do jego biura przez kilku prezesów sądów rejonowych.
W odpowiedzi na swoją prośbę rzecznik usłyszał, że od marca upłynęło zbyt mało czasu, by minister mógł się pokusić o rzetelną i wszechstronną ocenę skutków jej działania. Już wówczas zapowiedział jednak, że przygotowywana jest nowelizacja niektórych przepisów zmierzających do usprawnienia postępowania. Wymieniano tu zmiany w kodeksie postępowania karnego, które pozwolą na prowadzenie przez sąd postępowania przyspieszonego również w razie zarządzenia kilku przerw w rozprawie trwających nie dłużej niż 14 dni.
Rzecznik przyznaje, że obserwował kilka procesów, które sądy prowadziły w ekspresowym tempie. Poczynił więc pewne obserwacje. Zauważył m. in., że sądy odraczają rozprawy bez wysłuchania oskarżonych, pomimo że strony stawiły się w komplecie. Nie podobają mu się także warunki, w jakich podsądni mają kontakt z obrońcą. Czasem dzieje się to tuż przed rozprawą, na korytarzu, kiedy każdy z sądowych petentów może podsłuchać rozmowę. Taki kontakt oskarżonego z mecenasem łamie gwarantowane mu prawo do nieskrępowanego kontaktu z obrońcą. Dla rzecznika problemem jest także długotrwałe oczekiwanie na wypis z Krajowego Rejestru Karnego.