[b]Rz: Jak pan widzi rolę polskiego przedstawiciela w sądach europejskich, w szczególności w ETS?[/b]
Marek Safjan: Sędzia ETS nie jest przedstawicielem państwa członkowskiego. Musi mieć szersze spojrzenie na prawo wspólnotowe, na funkcjonowanie jego mechanizmów unijnych i potrafić się oderwać od interesów kraju swojego pochodzenia. Musi być niezależny, ma strzec wartości, jaką jest integracja europejska. A to zależy w ogromnym stopniu – to jest mój punkt widzenia – od efektywności prawa wspólnotowego, od umiejętności stworzenia wspólnej przestrzeni prawnej. Bez przełomowych orzeczeń europejskich już w latach 60., które wprowadziły zasadę pierwszeństwa, zasadę efektywnego i skutecznego stosowania instrumentów prawa, nie byłoby dzisiaj Unii.
[b]Wkrótce minie pięć lat od wstąpienia Polski do Unii. Wiele mówiło się o jej wpływie na standardy prawne. Nie widać radykalnej poprawy. Nie mitologizowaliśmy jego roli?[/b]
Mitologii nie ma, prawo europejskie wpływa na proces ustawodawczy, na treść prawa polskiego przyjmowanego w normalnym trybie legislacyjnym, przede wszystkim przez parlament. Jeśli powiem, że ok. 70 proc. polskiego prawa jest zdeterminowanych przez regulacje wspólnotowe, to nie przesadzę.
[b]Co z tego, że prawo wspólnotowe obowiązuje w RP, skoro nie zmieniło się nic w tradycyjnych postawach sędziów? W sądach można usłyszeć paremię z prawa rzymskiego, prawo unijne tylko od wielkiego dzwonu. [/b]