Środowisko nawet nie chce o tym słyszeć i ostro krytykuje pomysł minister Julii Pitery. Ta opowiada się za ujawnieniem oświadczeń sędziów. Sprawa jest na tyle poważna, że wczoraj zajmowała się nią Krajowa Rada Sądownictwa. Jej stanowisko jest jasne: niech zostanie tak, jak jest. Sędziowie składają dziś oświadczenia w dwóch egzemplarzach – jeden trafia do sądu, drugi do urzędu skarbowego.
[srodtytul]Wolą, by było jak dziś[/srodtytul]
Jak uważają sędziowie, upublicznienie jakichkolwiek danych naraża ich na niebezpieczeństwo.
– [b]W żadnym państwie europejskim nie ma możliwości, by przeciętny Kowalski, surfując po Internecie, mógł znaleźć adres zamieszkania sędziego i poznać jego majątek[/b] – mówi „Rz” sędzia Marek Celej z Sądu Okręgowego w Warszawie. I dodaje, że jeśli, nawet mając skąpe dane, sędziego potrafią znaleźć dziennikarze, to dużo łatwiej będzie to zrobić grupom przestępczym, które znajdą o nim pełną informację.
– Nawet w zwykłej, niegroźnej sprawie strona, która zna nazwisko sędziego, mogłaby się o nim dowiedzieć dużo więcej, niż ten sędzia wie o niej – uważa sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.