– Informacja o wolnym stanowisku w jednym ze stołecznych sądów została podana do publicznej wiadomości, a nikt się nie zgłasza – mówi „Rz” sędzia Stanisław Dąbrowski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. – Do tej pory się to nie zdarzało – dodaje.
– To było do przewidzenia – tłumaczy sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. I przypomina, że kiedy tylko stowarzyszenie poznało przygotowany przez rząd nowy pomysł dochodzenia do zawodu sędziego, przestrzegało, że wkrótce zacznie brakować kandydatów.
Jedną z przyczyn jest to, że o wakaty przestali się ubiegać asesorzy. Ci 5 maja zniknęli z sal rozpraw i przestali orzekać. To dla nich najczęściej etaty były przekształcane.
Kolejny i, jak twierdzą sędziowie, zasadniczy powód słabego zainteresowania to mała atrakcyjność zawodu. – Dużo pracy, niskie zarobki, ciągłe dokładanie obowiązków – wymienia sędzia Dąbrowski.
– To nie jest najatrakcyjniejszy zawód dla dobrych prawników – podsumowuje sędzia Przymusiński.