W styczniu 2009 r. minister sprawiedliwości powołał byłego sędziego na notariusza. Rada izby notarialnej wystąpiła najpierw o ponowne rozpatrzenie sprawy, a potem o stwierdzenie nieważności decyzji utrzymującej powołanie w mocy.
Rada twierdziła, że minister nie przeprowadził należycie procedury oceny kandydatury na rejenta pod kątem wymaganej przez przepisy prawa o notariacie nieskazitelności charakteru. Zarzucała, że dopuścił do zawodu osobę, która nie dawała rękojmi prawidłowego jego wykonywania. Nie wziął bowiem pod uwagę dokumentów z akt kandydata, w tym pisma prezesa jego sądu do rzecznika dyscyplinarnego z żądaniem wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Zawierało ono ponad 30 zarzutów, dotyczących m.in. obrazy przez sędziego przepisów prawa i uchybienia godności urzędu.
Zarzucano ministrowi, że nie uwzględnił lustracji pracy sędziego
Minister odmówił stwierdzenia nieważności decyzji, uznając, że wszystkie okoliczności wyjaśnił wcześniej. Wobec kandydata na notariusza toczyło się tylko jedno postępowanie dyscyplinarne w trakcie 11-letniej kariery sędziowskiej. Sąd Najwyższy – Sąd Dyscyplinarny stwierdził wtedy, że jako sędzia popełnił przewinienie służbowe o niedużym ciężarze gatunkowym. Minister upierał się, że kandydat na notariusza gwarantuje bezpieczeństwo obrotu prawnego jako osoba zaufania publicznego i daje rękojmię prawidłowego wykonywania zawodu.
Rada złożyła wniosek o rozpatrzenie tej sprawy jeszcze raz. Minister nie zmienił jednak decyzji. Kandydat przez wiele lat był sędzią, przewodniczącym wydziału, ma szeroką wiedzę i doświadczenie zawodowe – argumentował. W opisanej zaś przez radę sprawie mnogości zarzutów dotyczących jego pracy sędziowskiej nie doszło do wydania orzeczenia dyscyplinarnego, nie można więc mówić o popełnieniu przewinień. Zdaniem ministra rada izby notarialnej w trakcie postępowania nie powinna była ferować wyroków o uchybieniach zawodowych kandydata.