Na razie chętny do oddania władzy jest tylko jeden prezes. Chodzi o Pawła Hofmana, prezesa Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim. Zgłosił się do pilotażu, bo chwali sobie dotychczasową bardzo dobrą współpracę z dyrektorem sądu.
Menedżerowie obowiązkowo pojawią się w sądach obok prezesów za sprawą nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych w styczniu 2013 r. Mają być odpowiedzialni za sprawne funkcjonowanie infrastruktury sądu oraz za efektywne zarządzanie personelem pomocniczym, czyli urzędnikami. Prezes sądu pozostanie zaś zwierzchnikiem sędziów, referendarzy i asystentów sędziów. Od 28 marca rusza pilotaż podziału władzy. Na razie wśród ochotników. Tłumu chętnych nie widać. Większość prezesów z dużą rezerwą podchodzi do tej nowości.
Krzysztof Józefowicz, prezes Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, nie ukrywa, że nie jest entuzjastą instytucji menedżera, ale nie zamierza go bojkotować. Na razie jednak nie myśli o dzieleniu władzy, tylko przygotowuje się do wprowadzenia innych elementów nowelizacji. W dodatku odpowiada za likwidację najmniejszych sądów rejonowych w swoim okręgu.
Podobnie odpowiedziało „Rzeczpospolitej" trzech innych prezesów. Nie było wśród nich zwolenników instytucji menedżera. Przeciwnicy zgodnie podkreślają, że to prezes odpowiada za funkcjonowanie sądu, więc to on powinien oceniać, czy dany urzędnik, z którego pomocy korzystają sędziowie, sprawdza się czy też nie.
Resort, który do końca forsował (i przeforsował) zmianę, przekonywał, że prezes będzie miał więcej czasu, by zająć się organizacją sądzenia, a zostanie zwolniony od decyzji o zakupie np. spinaczy.