Najnowsze uzasadnienie Sądu Najwyższego do uchwały z lipca 2013 r. budzi niepokój Ministerstwa Sprawiedliwości (Sygn. akt III CZP 46/13). Choć uchwała dotyczyła konkretnej sprawy sędziego przeniesionego z Lęborka do Bytowa, to jeśli linia orzecznicza się utrzyma, polski wymiar sprawiedliwości może mieć poważne kłopoty. W uchwale SN przesądził, że sędziego na inne stanowisko przenieść może tylko i wyłącznie minister sprawiedliwości. Problem w tym, że od kilku lat (od uchwały SN podjętej w pełnym składzie w 2007 r.) zajmuje się tym podsekretarz stanu. Rzecz dotyczy blisko tysiąca sędziów (ponad 500 przeniesionych podczas likwidacji 79 najmniejszych sądów rejonowych, blisko 400 poprzez podział sądów rejonowych w Poznaniu i Szczecinie) i setek tysięcy prowadzonych przez nich spraw. Jeśli SN będzie orzekał tak jak w ostatniej uchwale, może się okazać, że tysiące spraw trzeba będzie rozpocząć od nowa.
2 tys.
kasacji od delegowanych sędziów załatwił SN
– Odwołania złożone przez 304 sędziów przeniesionych z najmniejszych sądów rozpatrywane są właśnie przez SN – wyjaśnia Patrycja Loose, rzeczniczka MS. Dodaje, że postępowania zawieszono w związku z wnioskiem SN do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z konstytucją przepisu będącego podstawą przeniesienia sędziego na inne miejsce służbowe bez jego zgody.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni
– Najnowsza uchwała SN jest odstępstwem od dotychczasowej linii – tłumaczy Wojciech Hajduk, wiceminister sprawiedliwości, i nie kryje nadziei, iż SN wróci do poprzedniej linii orzeczniczej. Jeśli nie, Temida może mieć kłopoty.