Kilka tygodni temu Sąd Rejonowy w Wołominie oznajmił, że nie chce sądzić ks. Wojciecha G., oskarżonego o molestowanie nieletnich na Dominikanie i w Polsce. Chciał by sprawę przekazać Sądowi Okręgowemu Warszawa-Praga. Sąd Apelacyjny mógł to zrobić. Może bowiem przekazać sądowi okręgowemu (gdzie orzekają bardziej doświadczeni sędziowie) sprawę o każde przestępstwo, ze względu "na szczególną wagę lub zawiłość sprawy", krótko mówiąc - kiedy sprawa jest za trudna dla sędziów z rejonu. Ale tego nie zrobił. Uznał, że Sąd Rejonowy musi sobie z nią sam poradzić.
Przykład wołomińskiego sądu nie jest odosobniony.
Lepiej z daleka
I sądy i pojedynczy sędziowie czasem korzystają z instytucji wyłączenia, a przynajmniej chcą z niej skorzystać. Powód? Proces powinien niewątpliwie prowadzić sędzia bezstronny. Zgodnie z Konstytucją każdemu gwarantowane jest prawo do rozpatrzenia jego sprawy przez bezstronny i niezawisły sąd. Niekiedy jednak udział sędziego w postępowaniu sądowym budzi pewne zastrzeżenia. W takich sytuacjach ustawodawca przewiduje możliwość wyłączenia sędziego z prowadzenia danego postępowania.
Powody mogą być bardzo różne. Z jakich sędziowie najczęściej korzystają? Znajomość strony postępowania.
– Sędzia to też człowiek. Mam własną sprawę cywilno-rodzinną w swoim macierzystym sądzie – mówi "Rzeczpospolitej" jeden z sędziów. Większość jego kolegów wyłączyła się od orzekania w tej sprawie. – To niewielki sąd, wszyscy się znamy. Bezpieczniej będzie, kiedy sprawę osądzi inny sąd – tłumaczy.