Sądy nie mogą badać prawidłowości wyboru kandydatów na szefów TK – ani samego trybu zgłoszenia, ani powołania przez prezydenta. Ta sama zasada dotyczy sędziów TK wybieranych przez Sejm – uznał większością głosów TK.
Sędzia Leon Kieres, choć zgłosił zdanie odrębne, potwierdził zasadę wyrażoną w wyroku.
Sądowe przepychanki
O rozstrzygnięcie kwestii wyboru prezesa TK wystąpili do Trybunału w lipcu posłowie PiS. Nie kryli, że ich wniosek sprowokowało wcześniejsze zaangażowanie sądów cywilnych do sporu o sędziów TK, w szczególności pytanie prawne warszawskiego Sądu Apelacyjnego do Sądu Najwyższego. SA zapytał, czy sąd cywilny ma prawo badać prawidłowość powołania prezesa TK, a konkretnie Julii Przyłębskiej. W uzasadnieniu pytania SA wskazał, że obowiązkiem sądu cywilnego jest czuwanie nad prawidłową reprezentacją stron tego postępowania. Tamtą sprawę wniósł do sądu cywilnego poprzedni prezes TK Andrzej Rzepliński. Chciał uzyskać sądowe potwierdzenie, że miał prawo nie dopuszczać do orzekania trzech sędziów TK z rekomendacji PiS. A SA miał wątpliwości co do prawidłowości wyboru obecnej prezes.
Trybunał Konstytucyjny przychylił się do stanowiska autorów wniosku (posłów PiS), które wsparł Sejm i prokurator generalny.
Podział władz
Trybunał uznał, że zaskarżone przepisy kodeksu postępowania cywilnego w zakresie, w jakim umożliwiają sądom powszechnym i Sądowi Najwyższemu ocenę prawidłowości procedury wyboru sędziego TK lub powoływania prezesa oraz wiceprezesa TK, są niezgodne z konstytucją. Ingerują bowiem w konstytucyjne uprawnienia Sejmu do wyboru sędziów TK, prezydenta do powoływania prezesa i wiceprezesa TK oraz Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK do przedstawiania kandydatów na prezesa i wiceprezesa TK. Taka wykładnia przede wszystkim narusza art. 10 konstytucji, tj. konstytucyjną zasadę podziału i równowagi władzy.