Dzieła zjednoczone światłem

Międzynarodową ekspozycję w Martin Gropius Bau ogląda się długo – bo żadne z 25 prezentowanych dzieł nie jest statyczne. Wszystkie podlegają przeobrażeniom; większość wymaga aktywności widza. Skala przedstawionych obiektów zróżnicowana – od niewielkiej rzeźby po gigantyczne instalacje wielkości namiotów. Tematyka odmienna. Stylistyka też z różnych bajek.

Publikacja: 10.12.2007 18:17

Gregory Barsamian „The scream” (1998)

Gregory Barsamian „The scream” (1998)

Foto: Materiały Promocyjne, Jirka Jansch Jirka Jansch

Elementem jednoczącym prace jest… światło. Pochodzące z różnych źródeł i technicznych urządzeń, od płomienia do wirtualnych lampionów; od prymitywnego palnika na gaz do mechanizmów przywodzących na myśl wyposażenie międzyplanetarnych statków.

Prawdziwy podbój plastyki przez nowe media i cyfrowe "zabawki" – to kwestia ostatniego dziesięciolecia. Ale indywidualne próby z jarzącą się sztuką pojawiały się już w latach 70. ubiegłego stulecia.

Hasło do wymarszu w cyberprzestrzeń dał Naum June Paik, zmarły w ubiegłym roku Koreańczyk, pionier wideoartu. W Berlinie przypomniano jego przewrotną pracę "Świeczka TV". Rzecz z 1975 roku: pusta skorupa staromodnego monitora, wewnątrz – zamiast kineskopu – płonąca świeczka. Paik dał w ten sposób do zrozumienia, że nawet najdoskonalsza technika nie zastąpi twórczego myślenia. Bo tak naprawdę w sztuce najważniejsza jest wyobraźnia. Oraz uniwersalna metafora.

Przykładem "The Scream" Gregory'ego Barsamiana z Chicago. Nieduże pomieszczenie zajmuje… krąg ludzkich głów nabitych na pręty. Kojarzą się z okrutnymi praktykami indiańskich plemion. Identyczne sine twarze z czerwonymi ustami pojawiają się i dematerializują. Wydobywa je z mroku migające stroboskopowe światło. Nie dość makabry – gęby kolejno, w oszałamiającym tempie otwierają się i z gardzieli wylatują dziwaczne przedmioty, które natychmiast przesuwają się na tyły czaszek i z powrotem wnikają w łby. Wszystko to w kompletnej ciszy. Przyznam, że nie mogłam oderwać wzorku od tego "wrzasku". Silniej działał niż dźwięk.

Za to obiekt zatytułowany "Visp" Christiana Partosa dostarcza pozytywnych wrażeń. Oto w ciemnej sali wirują jarzące się punkciki. Tysiące światełek układają się w rytmy, fale, wzory. Te konstelacje gwiazd przeobrażają się w ułamkach sekund. A choć ludzkie oko nie jest w stanie zarejestrować dynamiki i przebiegu zmian, każdy układ wydaje się porywająco piękny. Hipnotyczna praca.

Z kolei młoda paryska artystka Marie Maquaire zabiera publiczność w podróż po Berlinie. Wirtualną, odbywaną z pomocą filmu, którego projekcja odbywa się na podłodze. W rezultacie ulice wyglądają jak położone. Co więcej, "dywan" przewija się przed oczami widza w tempie ostrej jazdy samochodem. Zapewniam, z tej perspektywy nikt jeszcze nie oglądał miasta. Wygląda zupełnie nierealnie. Miałam wrażenie, że mknę przez przestworza – efekt porównywalny z końcowymi sekwencjami z "Odysei kosmicznej 2001" Kubricka.

Niemiecki twórca Ulf Langheinrich także odrywa widza od rzeczywistości. W największej przestrzeni galerii skonstruował dzieło zatytułowane "Hemisfera".

To kopuła o średnicy 10 metrów. Jakimś cudem lewituje nad podłogą. Pod półkulą leżą poduchy, materace. Trzeba się na nich położyć, żeby z należytą mocą odebrać nieustannie zmieniające się wizualnoakustyczne bodźce. Wrażenia? Jak wejście w niebyt. Doświadczamy czystej abstrakcji, wizualnej i muzycznej. Znika poczucie ziemskiego ciążenia. Kopuła zdaje się to powiększać, to zmniejszać; obniżać, to znów unosić. Raz wypełniają ją bezkresne szare odmęty, po chwili ogarnia ją nieskończona, pulsująca czerwona otchłań. Jednocześnie człowiek przebywający w "Hemisferze" nie czuje się zagrożenia. Zaświaty wydają się przyjazne.

Poczucie bezpieczeństwa zdaje się też gwarantować "Flow Berlin". To… wirtualny sufit wykreowany przez Erwina Redla, Austriaka mieszkającego w Nowym Jorku. Iluzję pułapu tworzy 30 tysięcy błękitnych światełek. Niezwykłe, uspokajające doznanie. Jakby niebiosa zawisły kilkanaście metrów nad ludzkimi głowami. W sam raz na Gwiazdkę.

Wystawa czynna do 14 stycznia

Elementem jednoczącym prace jest… światło. Pochodzące z różnych źródeł i technicznych urządzeń, od płomienia do wirtualnych lampionów; od prymitywnego palnika na gaz do mechanizmów przywodzących na myśl wyposażenie międzyplanetarnych statków.

Prawdziwy podbój plastyki przez nowe media i cyfrowe "zabawki" – to kwestia ostatniego dziesięciolecia. Ale indywidualne próby z jarzącą się sztuką pojawiały się już w latach 70. ubiegłego stulecia.

Pozostało 87% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl