Artyści przeklęci i święci

Tego jeszcze nie było: pięć największych galerii i muzeów w Berlinie podjęło wspólny temat: "Kult artystów". Rezultatem jest spotkanie gwiazd wszech czasów - pisze Monika Małkowska z Berlina

Publikacja: 01.12.2008 19:30

Joseph Beuys podczas pierwszej wizyty w USA

Joseph Beuys podczas pierwszej wizyty w USA

Foto: Klaus Staeck/Gerhard Steidl

Dziesięć jednocześnie prezentowanych tam wystaw uświadamia, jaką rolę odgrywali kiedyś, a kim są obecnie wielcy twórcy.

Klee, Giacometti, Beuys, Warhol, Koons. Nazwiska jak dzwony, wypisane wielkimi czcionkami na fasadach muzeów. Drogowskazy wytyczające wielokilometrową trasę, na której znalazły się także pokazy zbiorowe, tematyczne. Dopiero po przejściu całości objawia się sens przedsięwzięcia. Chodzi mianowicie o status artysty – obecnie i w minionych wiekach.

Kiedyś traktowano go jak bezimiennego rzemieślnika, potem wyniesiono do rangi proroka, następnie zobaczono w nim demona. A współcześnie? Jedni uwierzyli w wyroki rynku sztuki i biegną za modami, inni zdystansowali się wobec trendów, jeszcze inni kreują swój image jak gwiazdorzy filmowi.

[srodtytul]Mit znad Nilu[/srodtytul]

Marszrutę tropami "Kultu artysty" warto rozpocząć w Altes Museum. Tam na widza czeka "Egipcjanin Giacometti". Tak mianowano szwajcarskiego mistrza, fana sztuki sumeryjskiej i staroegipskiej. Autorzy prezentacji zwracają uwagę, że "każda sztuka była kiedyś współczesna", nim uznano ją za ramotę. Ale może się zdarzyć, że upodobania estetyczne społeczeństwa powtórzą się po wiekach i zabytki okażą się ponownie "nowoczesne". To właśnie przypadek arcydzieł znad Nilu. W XIX wieku stały się największym odkryciem archeologii. Niektórzy artyści – wśród nich Giacometti – zrobili z nich twórczy użytek. Czy można mówić o "kulcie artystów"? Nie, to był "kult kultury".

Po raz pierwszy z pracami Szwajcara sąsiadują dzieła, do których żywił nabożny szacunek. Jest też jego ulubiona modelka – Nefretete. Jej szlachetną głowę szkicował pasjami, by potem interpretować po swojemu. Teraz nadarza się okazja, żeby porównać egipski oryginał z rysunkami rzeźbiarza. Także inne, "pajęcze", niemal niematerialne figury Giacomettiego znalazły się w niecodziennym kontekście starożytnej kultury. I nic nie zgrzyta! Powstał wyjątkowo zharmonizowany duet. Trudno uwierzyć, że eksponaty dzielą tysiące lat.

Na podobnej zasadzie "dialogu" obiektów z różnych historycznych okresów zbudowano wystawę w Kulturforum zatytułowaną "Nieśmiertelni!". Podchwytliwa nazwa. Spośród 150 eksponatów wiele jest bowiem anonimowych. Tym dobitniej organizatorzy chcieli podkreślić rolę, jaką kiedyś odgrywali artyści, i pozycję społeczną, do jakiej doszli. Jeszcze w średniowieczu malarz, rzeźbiarz, architekt pozostawał nieznany. Skromnie służył Bogu.

Dopiero w renesansowej Italii mistrzowie zaczęli być znani z nazwiska, a największych uznano za arystokratów ducha. W Niemczech apoteoza twórców nastąpiła znacznie później. Nawet genialny Albrecht Dürer był spychany do rangi rzemieślnika. Że tak się bynajmniej nie czuł, świadczą autoportrety malowane z własnej potrzeby. Zwłaszcza wymowny jest wizerunek, na którym autor upozował się… na Chrystusa.

[srodtytul]Balony marketingu[/srodtytul]

Niewielu artystów stało się obiektem kultu już za życia – jak Andy Warhol. W Hamburger Bahnhof poświęcono mu pokaz "Celebrities". Przewrotnie zaaranżowana prezentacja. Zaczyna się niejako od końca – od butiku, gdzie sprzedawane są ciuchy i akcesoria ozdobione motywami z grafik Warhola. To aktualna produkcja wykonana 20 lat po śmierci autora.

Zanim Andy osiągnął top popularności, zaznajomił się z mechanizmami marketingu – w latach 50. zaczynał od reklam obuwia. W następnej dekadzie sięgnął po zupę Campbell, Marilyn Monroe i Elvisa. Kolejny jego krok to postaci determinujące los mas: Mao, Lenin. A także wojna. Za jej symbol uznał deseń drukowany na militarnych strojach, zwany kamuflażem.

Co ciekawe – Warhol, choć sam doskonale umiał się lansować, nie wychował kontynuatorów. Dopiero Jeff Koons, 53-letni Amerykanin, okazał talent do autopromocji godny Warhola. Na jego retrospektywnej wystawie "Celebration" w Neue Nationalgalerie są tłumy. Co amerykański gwiazdor celebruje? Kicz. Ponadczasowy, nieodzowny podczas masowych uroczystości. Balony, maskotki i okazjonalne gadżety – to znak rozpoznawczy Koonsa. Podobnym towarem zawalone są jarmarczne stragany. Jedyna różnica to skala. Amerykanin wykonuje wielokrotnie powiększone zabawki, pomiędzy którymi widz czuje się jak Guliwer w kraju olbrzymów. Gigantyczny pudel z różowych balonów, plastikowy kotek wielkości tygrysa, srebrzysta skorupka jaja rozmiarów namiotu. Paskudztwa. Bo w erze popkultury tandeta stała się kultem. Oto wniosek, który płynie z wystawy.

[srodtytul]Życie miast twórczości[/srodtytul]

W podziemiu Neue Nationalgalerie przypomniano Paula Klee, szwajcarskiego Niemca, wyklętego za czasów nazi, wielbionego przez studentów Bauhausu i po II wojnie. Klee miał inny patent na dobre samopoczucie: sam otoczył się kultem. W 1906 roku notował: "Wszystko będzie Klee". Skrupulatnie zapisywał każdą najdrobniejszą pracę, w rezultacie "uzbierał" aż 9 tysięcy kompozycji. W Berlinie do monograficznego pokazu "Universum Klee" wybrano zaledwie 250 dzieł. Kompozycje oscylują między bajką a rzeczywistością. Pełne wdzięku, lekkie, wystylizowane na infantylne, kojarzą się z ilustracjami dla dzieci. To efektowna, poetycka wizja przystępna dla odbiorcy na każdym poziomie.

Wystawowy łańcuch "Kult artystów" ma finał w Hamburger Bahnhof. W tej galerii króluje Joseph Beuys i jego retrospektywa "Jesteśmy rewolucją". Rzeźb i instalacji niewiele. Dominują ulotki, plakaty, filmy dokumentacyjne. Wszystko po to, aby wywołać ducha charyzmatycznego konceptualisty.

Beuys to jeden z tych, którzy lekceważyli kult tradycyjnego artysty. Zamiast tworzenia dzieł propagował kreatywne życie. O ile idee Beuysa niosły pozytywne przesłanie ("każdy człowiek jest artystą", uważał), o tyle zbiorowa wystawa "Dekonstrukcja mitu artystów" ma gorzko-prześmiewczą wymowę. Jej bohaterami są artyści, którzy zwątpili w sens tworzenia. W jednym z ostatnich pomieszczeń pojawia się grupa Azorro, jedyna polska reprezentacja. "Wszystko już było", konstatują czterej członkowie zespołu w przezabawnym filmie z 2003 r. Marcel Duchamp doszedł do podobnego wniosku 90 lat wcześniej i zamiast rzeźb podsunął do kontemplacji koło rowerowe oraz inne ready-mades. Najdziwniejsze, że wcale na tym nie stracił. Do dziś otacza go kult… największego anarchisty wszech czasów.

[ramka]Najważniejsze wystawy

Hamburger Bahnhof, „Andy Warhol i gwiazdy” (do 11.01.2009), „Beuys. Jesteśmy rewolucją” (do 25.01), Neue Nationalgalerie, „Jeff Koons. Celebration” i „Universum Klee” (do 8.02), Kulturforum, „Nieśmiertelni!” (do 15.02), Altes Museum, „Egipcjanin Giacometti” (do 1.03)[/ramka]

[ramka]Najważniejsze postaci berlińskiego cyklu

[ul][b]Albrecht Dürer[/b] (1471 – 1528)

[li]Renesansowy geniusz. Niemiecki malarz, grafik, teoretyk sztuki. Uwiecznił się na kilku autoportretach.[/li]

[b]Nicolas Poussin[/b] (1594 – 1665)

[li]Największy francuski mistrz baroku i wczesnego klasycyzmu. Królewski artysta na dworze Ludwika XIII.[/li]

[b]Paul Klee[/b] (1879 – 1940)

[li]Malarz szwajcarsko-niemiecki. Twórca osobny, choć bliski surrealizmu i kubizmu. Nauczał w Bauhausie i na akademii w Düsseldorfie.[/li]

[b]Alberto Giacometti[/b] (1901 – 1966)

[li]Szwajcarski rzeźbiarz i malarz związany z ruchem surrealistów. Charakterystyczne dla jego sztuki były wydłużone sylwetki.[/li]

[b]Joseph Beuys[/b] (1921 – 1986)

[li]Najbardziej charyzmatyczna postać niemieckiej sztuki XX w. Artysta, teoretyk, pedagog, działacz społeczny.[/li]

[b]Andy Warhol[/b] (1928 – 1987)

[li]Wszechstronny artysta amerykański, uważany za symbol pop-artu. Sławę zyskał dzięki pracom powielanym w technice sitodruku.[/li]

[b]Jeff Koons[/b] (1955 – )

[li]Amerykanin, zajmuje się malarstwem i rzeźbą. Przez rok mąż Ciccioliny, włoskiej gwiazdy porno-filmów. Po rozwodzie ich związek okazał się marketingowym sukcesem.[/li][/ul][/ramka]

Dziesięć jednocześnie prezentowanych tam wystaw uświadamia, jaką rolę odgrywali kiedyś, a kim są obecnie wielcy twórcy.

Klee, Giacometti, Beuys, Warhol, Koons. Nazwiska jak dzwony, wypisane wielkimi czcionkami na fasadach muzeów. Drogowskazy wytyczające wielokilometrową trasę, na której znalazły się także pokazy zbiorowe, tematyczne. Dopiero po przejściu całości objawia się sens przedsięwzięcia. Chodzi mianowicie o status artysty – obecnie i w minionych wiekach.

Pozostało 94% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl