O sztuce sąsiadów wiemy znacznie mniej niż o polityce Aleksandra Łukaszenki. Pokaz w Zachęcie powstał dzięki litewskiemu kuratorowi Kęstutisowi Kuizinasowi i pierwszą odsłonę miał w Wilnie. To najlepsza rękojmia, że obraz białoruskiej sztuki nie jest propagandowo zafałszowany przez oficjalne władze. Więcej, pozwala obejrzeć prace artystów tworzących w kraju i za granicą – najczęściej w Niemczech lub Holandii.
W wystawie uczestniczy 20 twórców różnych generacji. Część z nich uprawia sztukę zaangażowaną lub krytyczną. Marina Napruszkina stworzyła ironiczną instalację-archiwum „Biuro antypropagandy" (przeniesioną z Frankfurtu) z fotografiami, plakatami i filmami sławiącymi reżim Łukaszenki. A na trawniku przed Zachętą uformowała kwietny klomb w kształcie logo KGB.
Siergiej Szabochin zainstalował wyborcze urny z napisami „tak" i „nie". Wrzucone do nich kartki trafiają do wspólnej przegrody. To przejrzysty komentarz „demokratycznych" wyborów na Białorusi.
Grafiki Władimira Ceslera i Siergieja Wojczenki pozornie nawiązują do ludowych makatek albo tanich obrazków (łuboków) z pchlego targu, a naprawdę opowiadają obrazkowe historie o Leninie, Krupskiej czy Rasputinie, przedstawionych w krzywym zwierciadle.
Artur Klinau prezentuje fotografie powstałych w Mińsku po wojnie reprezentacyjnych „pałaców" i placów w neoimperialnym stylu. Tytuł cyklu „Miasto słońca" nawiązuje do utopijnej idei socrealistycznej urbanistyki i architektury. Podobną wymowę ma instalacja Aleksandra Komarowa z makietą Pałacu Republiki w Mińsku – centrum ideologii i władzy zaprojektowanego w latach 60., a zbudowanego z poślizgiem w latach 80. i 90.