Komiks oferuje nieskończenie bogatą paletę technik, pomysłów, chwytów i rozwiązań. Część komiksowej twórczości – ta, którą biorę na warsztat – leży daleko od komercyjnego banału i wymaga od odbiorcy sporego wysiłku intelektualnego. Poza tym, jest dalekim krewnym ilustracji – a to domena Galerii Grafiki i Plakatu.
Do współpracy kuratorskiej zaprosiłam Adama Gawędę, znawcę gatunku. „Momenty były", zatytułowaliśmy wystawę. Bo ukonstytuowaliśmy ośmioosobowy zespół na moment, na czas pokazu. Każdy z uczestników opowiada o jakimś momencie z życia własnego bądź postaci anonimowych. Poza tym, słuchaczom Trójki użyte w nazwie powiedzonko zapewne skojarzy się z audycją „60 minut na godzinę", w której pojawiał się skecz „Para-męt pikczers czyli kulisy srebrnego ekranu" z sakramentalnym pytaniem: „Momenty były?" Wtedy chodziło o seks – i na wystawie scen łóżkowych nie zabraknie.
A oto uczestnicy. Zacznę od znanego z łam „Polityki" magistra Jana Kozy, który rysuje tak niezdarnie, że pięciolatek potrafi ładniej. Tylko że Koza wie, po co i dlaczego kreśli koślawe, paskudne postaci: charakteryzuje w ten sposób przeciętnego Polaka. Kostropate figury porozumiewają się w równie nieudacznym językiem, i to bywa śmieszne.
Drugi utytułowany, to Jacek Frąś: jedyny Polak - laureat festiwalu w Angoulême, także zdobywca Grand Prix MFK w Łodzi. Jego pozornie obiektywny, niby wyprany z emocji sposób relacjonowania wydarzeń jest jak dobry dokument – uczucia są poza kadrami.
Za to Ada Buchholc nie unika w pracach napięć i szarpaniny – ale obrazuje to tak elegancko, że prawie nie zauważa się ukrytego w tym bólu. Małgorzata Jabłońska kreatywnie podchodzi do grafiki komputerowej, kodów informacyjnych i słowotwórstwa. Typowe dla jej stylu, zgeometryzowane ludziki na pierwszy rzut oka przypominają roboty bądź pionki. Jednak sytuacje z ich udziałem pełne są podtekstów; oscylują między banałem a poezją.