Gutowski, Kardas: Przedarcie kartki nie przekreśli zasady tajności głosowania

Uczestnik referendum nie może odpowiadać karnie za wyrażenie swej woli w niejawnym akcie.

Publikacja: 04.09.2023 18:54

Gutowski, Kardas: Przedarcie kartki nie przekreśli zasady tajności głosowania

Foto: shutterstock

Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej oświadczył publicznie, że wyborca pobranej karty do głosowania nie może jej podrzeć („zniszczyć”). Takie zachowanie ma być bowiem w jego ocenie przestępstwem, za które grozić ma kara pozbawiania wolności do lat trzech. Dodatkowo, podczas konferencji prasowej określił pogląd przeciwny jako wprowadzający wyborców w błąd i narażający na odpowiedzialność karną. Od reprezentanta PKW, szczególnie w okresie przedwyborczym i przedreferendalnym, oczekiwać należałoby nieco bardziej roztropnych i przemyślanych wypowiedzi. Rzecz nie tyle w tym, że prezentuje prawnie nieuzasadnialny pogląd, ile w tym, że grożąc wyborcom w sposób nieuzasadniony konsekwencjami karnymi z pozycji przewodniczącego PKW, pośrednio może wpływać na referendalną frekwencję. Tym samym wzmacniać pozycję partii rządzącej w wyborach, która absurdalne referendum wykorzystuje czysto instrumentalnie. Zamiast tego mógłby zasugerować prokuratorom, że wszczynanie postępowań wobec wyborców, którzy przedarli kartę i wrzucili do urny, jest niedopuszczalne.

Czytaj więcej

Były szef PKW: To obywatel decyduje, czy chce głosować, czy nie

Co jest karalne

To prawda, że zgodnie z art. 248 pkt 3 kodeksu karnego popełnia przestępstwo ten, kto w związku z referendum niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne. Literalnie niszczenie dokumentu oznacza „spowodowanie, że przestanie on istnieć w całości”. Nawet jednak językowo trudno byłoby bronić poglądu prezentowanego przez przewodniczącego PKW, ponieważ lektura całego art. 248 k.k. wskazuje, że ustawodawcy nie chodzi o „własną” kartę w toku realizacji aktu referendalnego. Przedarcie pobranej karty przez wyborcę nie jest bowiem jej zniszczeniem, lecz „przedarciem” w rozumieniu art. 22 ust. 5 ustawy o referendum.

Systemowo, wykładnia art. 248 pkt 3 k.k. nie może pomijać konstytucyjnej i ustawowej regulacji przebiegu referendum. By referendum zostało uznane za wiążące, frekwencja w nim musi przekroczyć 50 proc. (art. 125 ust. 3 Konstytucji RP). Dlatego tak istotny jest mechanizm jej obliczania. Na gruncie art. 22 ustawy o referendum ogólnokrajowym istotny z perspektywy wymogu 50-proc. frekwencji jest nie tylko sam akt głosowania, lecz również mechanizm pobierania kart i odpowiedniego postąpienia z nimi. W świetle ust. 4 tegoż przepisu komisja obwodowa ustala liczbę osób, które wzięły udział w referendum na podstawie liczby kart ważnych, wyjętych z urny. Nieważne głosy liczone są do frekwencji. Nie liczą się do frekwencji karty nieważne, czyli inne niż urzędowo ustalone lub nieopatrzone pieczęcią komisji obwodowej (art. 23), karty całkowicie przedarte (art. 22 ust. 5) oraz karty niepobrane, co powinno zostać odnotowane przez komisję. Innymi słowy, opierając się na regulacji ustawy o referendum ogólnokrajowym, wyborca, który nie chce wspierać referendum, budując frekwencję, może postąpić na jeden z dwu sposobów: (1) odmówić pobrania karty i zadbać o stosowną wzmiankę przy kwitowaniu kart, (2) pobrać kartę i do urny wrzucić całkowicie przedartą, nie oddając głosu („kartę nieważną”). Systemowo nie da się uzasadnić, że akt referendalny przewidziany i dozwolony na gruncie ustawy o referendum ogólnokrajowym jest zarazem aktem zabronionym przez ustawę karną. Na ten aspekt pośrednio zwracał uwagę były przewodniczący PKW, przekonując o dopuszczalności przedarcia karty do głosowania w referendum jako aktu „zalegalizowanego” ustawą o referendum.

Czytaj więcej

PKW o referendum: jest kara za podarcie karty do głosowania

Nie sposób uzasadnić

Także na gruncie funkcjonalnych dyrektyw wykładni i wykładni prokonstytucyjnej nie sposób uzasadnić odpowiedzialności karnej wyborcy, który przedarł swą pobraną i pokwitowaną kartę do głosowania. Wskazuje się zgodnie w doktrynie, że przepis art. 248 k.k. chroni prawidłowy, zgodny z kodeksem wyborczym przebieg referendum. Penalizuje nadużycia w procesie wyborczym i referendalnym, tj. przedmiotem czynności wykonawczej w zasadzie wszystkich postaci działań sprawczych są dokumenty związane z instytucją wyborów lub referendum. Chroni integralność, autentyczność i zgodność z prawem list wyborczych, protokołów, kart do głosowania, list poparcia lub innych dokumentów wyborczych albo referendalnych. Nie ulega wątpliwości, że adresowany jest przede wszystkim do urzędników i innych osób zaangażowanych w przebieg wyborów, choć i wyborca może być niekiedy sprawcą przewidzianych w nim przestępstw (np. odstępując komu innemu swą kartę). Jednakowoż nie da się uzasadnić, dlaczego wyborca, który pobrał swoją kartę i staje w odizolowanym punkcie umożliwiającym oddanie głosu w niewidoczny sposób (art. 5 ust. 5 ustawy o referendum ogólnokrajowym w zw. z art. 52 par. 5 i 6 kodeksu wyborczego), miałby popełnić przestępstwo dlatego, że zdecydował się na jej przedarcie po to, by nie liczono jego głosu do frekwencji referendalnej. Wyborca realizuje swe konstytucyjne i ustawowe uprawnienie. Każda próba dociekania, czy głosował (postawił krzyżyk, dokonał adnotacji lub oddał pustą kartę), nie głosował, wrzucając do urny nieważną (przedartą) kartę, godziłaby w konstytucyjnie zakotwiczone i ustawowo uregulowane zasady tajności referendum (art. 125 ust. 5 Konstytucji RP w zw. z art. 5 ust. 5 ustawy o referendum ogólnokrajowym w zw. art. 42 ust. 1 i 2 kodeksu wyborczego). To bowiem autonomiczny, nieskrępowany, niepodlegający weryfikacji, tajny akt będący podstawowym prawem konstytucyjnym wyborcy.

Co więcej, podjęcie jakiejkolwiek próby prowadzenia postępowania dowodowego co do tego, czy wyborca odpowiedział na pytania referendalne, czy podarł swą kartę, czyniłoby jej autora podmiotem przestępstwa naruszenia tajności głosowania unormowanego w art. 251 k.k. Stanowi on, że popełnia przestępstwo ten, kto, naruszając przepisy o tajności głosowania, wbrew woli głosującego zapoznaje się z treścią jego głosu. Byłaby to też nieuzasadniona na gruncie wykładni zgodnej z konstytucyjnym uregulowaniem prawa do udziału lub nieuczestniczenia w referendum jako jednego z podstawowych praw konstytucyjnych, zapewniającego swobodę i brak możliwości weryfikacji tajnego aktu referendalnego. Każde inne rozumienie jest urzędniczym trywializowaniem prawa.

Oznacza to, że za dokonanie aktu przedarcia własnej karty do głosowania wyborca nie może być ukarany. Realizuje on bowiem swój własny, legalny, nieskrępowany i tajny akt referendalny i nic nikomu do tego. Zwłaszcza przewodniczącemu PKW.

Autorzy są profesorami prawa i adwokatami

shutterstock

Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej oświadczył publicznie, że wyborca pobranej karty do głosowania nie może jej podrzeć („zniszczyć”). Takie zachowanie ma być bowiem w jego ocenie przestępstwem, za które grozić ma kara pozbawiania wolności do lat trzech. Dodatkowo, podczas konferencji prasowej określił pogląd przeciwny jako wprowadzający wyborców w błąd i narażający na odpowiedzialność karną. Od reprezentanta PKW, szczególnie w okresie przedwyborczym i przedreferendalnym, oczekiwać należałoby nieco bardziej roztropnych i przemyślanych wypowiedzi. Rzecz nie tyle w tym, że prezentuje prawnie nieuzasadnialny pogląd, ile w tym, że grożąc wyborcom w sposób nieuzasadniony konsekwencjami karnymi z pozycji przewodniczącego PKW, pośrednio może wpływać na referendalną frekwencję. Tym samym wzmacniać pozycję partii rządzącej w wyborach, która absurdalne referendum wykorzystuje czysto instrumentalnie. Zamiast tego mógłby zasugerować prokuratorom, że wszczynanie postępowań wobec wyborców, którzy przedarli kartę i wrzucili do urny, jest niedopuszczalne.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rzecz o prawie
Michał Zacharski: Solidna ochrona ofiar gwałtu. Ale nie za cenę niesłusznych skazań
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Króliczek zwany deregulacją
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Uchwała SN może złagodzić frankowe spory
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Andrzej Duda też chciał złagodzić prawo aborcyjne
Rzecz o prawie
Paweł Krekora: Czy na ustawę frankową rzeczywiście jest za późno?