Tak zap…rzają z tymi taczkami, że nie ma czasu załadować – w ten sposób jeden z moich redakcyjnych kolegów skomentował kolejny projekt deregulacyjny, którym ma się zająć rząd. Za tym deregulacyjnym wzmożeniem nie nadążamy nie tylko my, dziennikarze, ale też przedsiębiorcy i ich zrzeszenia, związki zawodowe, prawnicy, urzędnicy. Skądinąd bardzo słuszna inicjatywa wyrugowania przepisów zbędnych, uciążliwych, biurokratycznych ma też swoją gorszą stronę – legislacyjną. Bo te zmiany wprowadza się nie jedną lub kilkoma wielkimi ustawami, które mogłyby „wyczyścić” poszczególne branżowe regulacje, tylko pojedynczymi nowelizacjami. „Ja już dawno się pogubiłam. Zmian jest dużo, a na dodatek nie pamiętam już, czy dane rozwiązanie to propozycja zespołu Brzoski, czy element projektu rządowego, i czy już go rząd przyjął czy nie” – to z kolei słowa zaprzyjaźnionej ekspertki z organizacji pracodawców. Dodajmy bowiem, że deregulacja toczy się równolegle – co tydzień pakiet swoich propozycji przedstawia inicjatywa SprawdzaMY, czyli wspomniany zespół Rafała Brzoski, i co tydzień rząd na posiedzeniu przyjmuje kolejne deregulacyjne projekty ustaw, które sam przygotowuje (oczywiście realizując też wybrane propozycje SprawdzaMY).