Donald Trump, 45. prezydent USA, to barwna postać. Ojciec, bogaty nowojorski biznesmen, dorobił się fortuny na nieruchomościach. Syn pomnożył bogactwo i wkroczył na jeden z najdroższych i najbardziej konkurencyjnych rynków świata – Manhattan. By w sercu Nowego Jorku odnosić sukcesy, trzeba mieć do tego smykałkę, żelazne nerwy i mało skrupułów. Po podbojach na Manhattanie Trump rozszerzył imperium na pokrewne branże: hotele, kasyna i ekskluzywne kluby z wielkimi polami golfowymi.
Czytaj więcej
Pytanie, czy akt oskarżenia wobec Donalda Trumpa się obroni. Być może mamy do czynienia z wykroczeniem, a nie przestępstwem. Poza tym większość spraw w USA kończy się ugodami - mówi dr. hab. Jarosław Szczepański z Uniwersytetu Warszawskiego.
To biznes o wysokim stopniu ryzyka, bo wkład własny jest niski, a większość pieniędzy pochodzi z pożyczek. Jeśli się powiedzie, to dzięki efektowi dźwigni zyski są ogromne, ale gwarancji powodzenia nie ma. Droga Trumpa na szczyt wiodła ostrymi zakrętami, jego kasyna dwukrotnie bankrutowały. Wierzyciele ponieśli straty, ale jak sam Trump mówił w jednej z debat przed wyborami w 2016 r., tych ludzi nie ma co żałować, bo to nie byli mili osobnicy. Ten przejaw szczerości i oczywistej bezwzględności Trumpowi nie zaszkodził, bo w USA ponad wszystko ceni się ludzi działających skutecznie, zaś rozważania z dziedziny moralności odgrywają mniejszą rolę.
Jego życie osobiste też obfitowało w „zawirowania”, Melania to jego trzecia żona. Podobno nie stronił od pozamałżeńskich romansów i właśnie jedna z takich przygód – sam zainteresowany twierdzi, że do niczego nie doszło – może spowodować, że ujrzymy go w kajdankach.
Gdy trzecia żona Donalda była w ciąży w 2006 r., w oko słynnemu biznesmenowi miała wpaść znana gwiazdka filmów porno o pseudonimie Stormy Daniels. Sprawa nie miałaby dalszego ciągu, gdyby nie to, że w 2016 r. nieoczekiwanie Trump wygrał prawybory w Partii Republikańskiej i ubiegał się o najwyższy urząd w państwie. Nawinęła się więc znakomita okazja, by przypomnieć się Trumpowi i poprosić go o okrągłą sumkę za milczenie o rzekomym intymnym spotkaniu sprzed dekady. Michael Cohen, osobisty prawnik Donalda i jego człowiek do specjalnych zadań, z własnej kieszeni wypłacił pani Daniels 130 tys. dol. Potem pieniądze mu zwrócono z funduszu wyborczego Trumpa, a nie z własnej kieszeni miliardera, bo fortuny się nie zbija, szastając nimi na prawo i lewo.