Kazimierz Dadak: Donald Trump do paki?

Możliwe, że kandydat na prezydenta będzie prowadził kampanię z więzienia.

Publikacja: 04.04.2023 10:00

Kazimierz Dadak: Donald Trump do paki?

Foto: AFP

Donald Trump, 45. prezydent USA, to barwna postać. Ojciec, bogaty nowojorski biznesmen, dorobił się fortuny na nieruchomościach. Syn pomnożył bogactwo i wkroczył na jeden z najdroższych i najbardziej konkurencyjnych rynków świata – Manhattan. By w sercu Nowego Jorku odnosić sukcesy, trzeba mieć do tego smykałkę, żelazne nerwy i mało skrupułów. Po podbojach na Manhattanie Trump rozszerzył imperium na pokrewne branże: hotele, kasyna i ekskluzywne kluby z wielkimi polami golfowymi.

Czytaj więcej

"Zarzuty karne nie są przeszkodą w kandydowaniu na prezydenta USA"

To biznes o wysokim stopniu ryzyka, bo wkład własny jest niski, a większość pieniędzy pochodzi z pożyczek. Jeśli się powiedzie, to dzięki efektowi dźwigni zyski są ogromne, ale gwarancji powodzenia nie ma. Droga Trumpa na szczyt wiodła ostrymi zakrętami, jego kasyna dwukrotnie bankrutowały. Wierzyciele ponieśli straty, ale jak sam Trump mówił w jednej z debat przed wyborami w 2016 r., tych ludzi nie ma co żałować, bo to nie byli mili osobnicy. Ten przejaw szczerości i oczywistej bezwzględności Trumpowi nie zaszkodził, bo w USA ponad wszystko ceni się ludzi działających skutecznie, zaś rozważania z dziedziny moralności odgrywają mniejszą rolę.

Jego życie osobiste też obfitowało w „zawirowania”, Melania to jego trzecia żona. Podobno nie stronił od pozamałżeńskich romansów i właśnie jedna z takich przygód – sam zainteresowany twierdzi, że do niczego nie doszło – może spowodować, że ujrzymy go w kajdankach.

Gdy trzecia żona Donalda była w ciąży w 2006 r., w oko słynnemu biznesmenowi miała wpaść znana gwiazdka filmów porno o pseudonimie Stormy Daniels. Sprawa nie miałaby dalszego ciągu, gdyby nie to, że w 2016 r. nieoczekiwanie Trump wygrał prawybory w Partii Republikańskiej i ubiegał się o najwyższy urząd w państwie. Nawinęła się więc znakomita okazja, by przypomnieć się Trumpowi i poprosić go o okrągłą sumkę za milczenie o rzekomym intymnym spotkaniu sprzed dekady. Michael Cohen, osobisty prawnik Donalda i jego człowiek do specjalnych zadań, z własnej kieszeni wypłacił pani Daniels 130 tys. dol. Potem pieniądze mu zwrócono z funduszu wyborczego Trumpa, a nie z własnej kieszeni miliardera, bo fortuny się nie zbija, szastając nimi na prawo i lewo.

Prezydentura kontrowersji

Do prezydentury Trump nie był dobrze przygotowany – nigdy nie pełnił żadnego urzędu z wyboru. Ale zdobył dużą popularność, prowadząc program telewizyjny „Apprentice” (Praktykant). Młodzi adepci biznesu zmagali się z zadanymi problemami, a Trump oceniał ich postępy. Wcześniej czy później, każdy praktykant słyszał donośne i kategoryczne, „you are fired!” (jesteś wylany!). Program tv dobrze odzwierciedlał, w jaki sposób Trump zarządzał swą firmą.

Kłopot w tym, że podobnie usiłował rządzić, ale tu trafiła kosa na kamień: amerykański świat polityki to dziedzina nie mniej konkurencyjna niż rynek nieruchomości na Manhattanie. Jego przeciwnicy szybko przystąpili do szukania ciemnych stron w jego przeszłości i pierwszorzędnym celem ataku stał się imć Cohen. Śledczy przeszukali jego biuro i zarekwirowali komputery, w których były wzmianki o zwrocie 130 tys. Cohen w opałach stał się rozmowny i sprawa wyszła na jaw. Trump został oskarżony o nieprawidłowości w księgowaniu wydatków związanych z kampanią wyborczą.

Sprawa jest w sumie błaha, ale w USA jest grupa wpływowych osób, która po dziś dzień nie może przeboleć, że Trump pokonał Hillary Clinton i rządził krajem przez cztery lata. Co gorsza, on nadal jest niezwykle popularny i nie można wykluczyć, że znów wygra prawybory w Partii Republikańskiej i pokona Joe Bidena w 2024 r. Stąd pokusa, aby wsadzić byłego prezydenta za kratki.

W tym duchu Alvin Bragg, naczelny prokurator na powiat Manhattan, rozpoczął postępowanie, by postawić Trumpa przed sądem za owe księgowe nieprawidłowości z 2016 r. Od stycznia toczy się niejawne postępowanie i ława przysięgłych ma orzec, czy prokurator ma podstawy do rozpoczęcia procesu sądowego. Decyzja miała zapaść 21 marca i kilka dni wcześniej Donald Trump wezwał do wielkich demonstracji, na wypadek gdyby go aresztowano. Do prokuratora Bragga wpłynęły też pisma od wielu ważnych posłów z Partii Republikańskiej. W tych warunkach ława przysięgłych jeszcze nie podjęła decyzji i 25 marca Trump wziął udział w pierwszym wielkim wiecu wyborczym w stanie Teksas.

Z prawnego punktu widzenia działania Alvina Bragga są nowatorskie. W stanie Nowy Jork, gdzie sprawa się toczy, niedociągnięcia sprawozdawczości w kampanii wyborczej są uznawane za wykroczenie i przedawniają się po dwu latach. Poprzednicy Bragga uznali, że sprawa nie jest do wygrania i nie podjęli kroków. Na początku 2020 r. podobnie postąpił Sam Bragg, ale jeden z jego zastępców ostentacyjnie zrezygnował z urzędu i napisał książkę, w której wyrażał zawód bezczynnością pryncypała. W wyniku tej publikacji Bragg poczuł się zobowiązany do nadania sprawie nowego biegu. Aby przedsięwzięcie miało ręce i nogi, prokuratura musiała zmienić kwalifikacje prawne – z wykroczenia przeciw prawu stanowemu zrobiono przestępstwo na podstawie prawa federalnego. Tu mamy do czynienia z oczywistą trudnością, bo na jakiej podstawie prokuratura stanowa działa w sprawie, która jej zdaniem podpada pod jurysdykcję sądów federalnych?

To karkołomne rozumowanie najwidoczniej przekonało przysięgłych, bo zapadła decyzja o postawieniu Trumpa w stan oskarżenia. Jeśli doszłoby do jego aresztowania i procesu sądowego, to prawdopodobieństwo sukcesu nie jest wielkie. Alvin Bragg musi udowodnić, że Stormy Daniels dostała pieniądze, bo chciano chronić dobre imię Donalda, a nie np. oszczędzić kłopotliwej sytuacji jego żonie. Ustalenie motywów sprawy będzie się opierać na zeznaniach świadków oskarżenia, a nimi są tylko Michael Cohen i Stormy Daniels. Pierwszy został skazany na trzy lata więzienia za kłamstwa i z tego powodu też pozbawiony prawa wykonywania zawodu, a druga także nie uchodzi za osobę wiarygodną.

Specjalnego wymiaru sprawie dodaje, że w stanie Nowy Jork, i wielu innych, prokuratorzy i sędziowie są wybierani tak samo jak przedstawiciele władzy ustawodawczej, czyli w wolnych wyborach. Ma to plusy i minusy – jednym z minusów jest to, że w obecnych czasach wygranie wyborów wymaga nakładów finansowych. Alvin Bragg wygrał je dzięki wsparciu znanego finansisty George'a Sorosa, który hojnie sponsoruje osoby wyznające jego linię polityczną. Z tego powodu Donald Trump twierdzi, że jest ofiarą sił skrajnie lewicowych.

Strzał w kolano?

Prokurator Bragg i ci, którzy za nim stoją, chyba nieco się przeliczyli, bo oskarżenie wydaje się działać na korzyść Trumpa. Gdy wyszło na jaw, że przeciw niemu się toczy niejawne postępowanie – a w tej procedurze podejrzany nie ma wglądu w treść oskarżenia, nie też może przedstawić dowodów swej niewinności, bo rzecz tylko dotyczy tego, czy prokurator może przygotować akt oskarżenia – ustanowił on specjalny fundusz na jego obronę, na który zwolennicy szczodrze łożą. Także to pozwala Trumpowi mobilizować żelazny elektorat i zwiększa szanse w zmaganiach z Ronem DeSantisem w prawyborach.

Ponadto, wobec Trumpa toczy się wiele innych śledztw o dużo poważniejsze sprawy. Na przykład nagrano jego rozmowy z sekretarzem stanu w stanie Georgia Bradem Raffenspergerem, podczas których naciskał, by ten „znalazł” wystarczającą liczbę głosów, tak aby w 2020 r. w tym stanie wygrał właśnie on, a nie Joe Biden. Wygrana w Georgii dawałaby Trumpowi szansę na utrzymanie prezydentury. To działanie może podpaść pod kategorię konspiracji i machlojek. Skoro rzecz dotyczy wyborów prezydenckich, to potencjalnie mamy do czynienia z poważnymi przestępstwami ściganymi przez prawo federalne. Stąd kroki nowojorskiej prokuratury można traktować jako strzał w kolano.

Co na to konstytucja

Konstytucja USA nie zabrania osobie skazanej nieprawomocnym wyrokiem – bo nawet gdyby Trumpa uznano za winnego w pierwszej instancji, to proces w drugiej najprawdopodobniej nie zakończyłby się do przyszłorocznych wyborów – ubiegać się o urząd prezydenta. Trump już zapowiedział, że nawet jeśli wyląduje w areszcie, nie zaprzestanie kampanii. Być może migawki w wiadomościach telewizyjnych pokazujące jak wygłasza przemówienia z celi więziennej poderwałyby jego autorytet i poniósłby on wyborczą porażkę. Ale czy taki obrót spraw przyczyniłby się do poprawy wizerunku USA w świecie?

Autor jest profesorem finansów i ekonomii na Hollins University w stanie Wirginia

Donald Trump, 45. prezydent USA, to barwna postać. Ojciec, bogaty nowojorski biznesmen, dorobił się fortuny na nieruchomościach. Syn pomnożył bogactwo i wkroczył na jeden z najdroższych i najbardziej konkurencyjnych rynków świata – Manhattan. By w sercu Nowego Jorku odnosić sukcesy, trzeba mieć do tego smykałkę, żelazne nerwy i mało skrupułów. Po podbojach na Manhattanie Trump rozszerzył imperium na pokrewne branże: hotele, kasyna i ekskluzywne kluby z wielkimi polami golfowymi.

To biznes o wysokim stopniu ryzyka, bo wkład własny jest niski, a większość pieniędzy pochodzi z pożyczek. Jeśli się powiedzie, to dzięki efektowi dźwigni zyski są ogromne, ale gwarancji powodzenia nie ma. Droga Trumpa na szczyt wiodła ostrymi zakrętami, jego kasyna dwukrotnie bankrutowały. Wierzyciele ponieśli straty, ale jak sam Trump mówił w jednej z debat przed wyborami w 2016 r., tych ludzi nie ma co żałować, bo to nie byli mili osobnicy. Ten przejaw szczerości i oczywistej bezwzględności Trumpowi nie zaszkodził, bo w USA ponad wszystko ceni się ludzi działających skutecznie, zaś rozważania z dziedziny moralności odgrywają mniejszą rolę.

Pozostało 87% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Granice wolności słowa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Nic się nie stało
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Policjant zawinił, bandziora powiesili
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Młodszy asystent, czyli kto?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzecz o prawie
Jakub Sewerynik: Wybory polityczne i religijne