Zwłaszcza gdyby potrzeba jego wprowadzenia miała być rozciągnięta w czasie jako to było na początku pandemii. Wtedy nie podzielałem gorących nawoływań by wprowadzić stan klęski żywiołowej, kiedy rząd zapewniał, że niezbędne rygory (niektórzy mówią, że zbyt daleko idące) wprowadzi zwykłymi środkami jak ustawy antycovidowe. Było zresztą wyraźne widać intencje nawołujących do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego po stronie nie tylko zresztą opozycji, aby zablokować prezydenckie wybory, gdy Andrzej Duda był wyraźnie na prowadzeniu.
Czytaj więcej
Grupa posłów PIS złożyła w piątek do Sejmu projekt zmian w Regulaminie Sejmu, udrażniający postępowanie przy przedłużaniu stanu wyjątkowego.
Tym razem, przynajmniej na razie, nie ma wyraźnego związku między stanem wyjątkowym a wyborami, w tym wypadku przyspieszonymi. W przypadku bowiem każdego z trzech stanów nadzwyczajnych, w czasie jego obowiązywania oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu, nie może być skrócona kadencja Sejmu, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, a wybory do samorządów są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny. W tym czasie kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu.
Obecny stan wyjątkowy wprowadzono na bardzo wąskim przygranicznym pasie z Białorusią, i ewentualne wybory samorządowe mogłyby się odbyć poza tym wąskim pasem. Ale nie ma takiej potrzeby, gdyż przewidziane są dopiero za dwa lata, a o przedterminowych wyborach parlamentarnych na wiosnę 2022 r. ich zwolennicy muszą zapomnieć.
Przedłużenie stanu wyjątkowego, jak mówi konstytucja, może nastąpić tylko raz, za zgodą Sejmu i na czas nie dłuższy niż 60 dni, i na tej podstawie niektórzy twierdzą, że na dłużej nie może być on wprowadzony.