Barierą w tworzeniu nowych etatów jest też mało elastyczne prawo pracy oraz obowiązki biurokratyczne właścicieli firm.
Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej, ekonomistki z Uniwersytetu Łódzkiego, aby poprawić sytuację na rynku pracy, trzeba pobudzić gospodarkę. – Nie ma jednak co liczyć na ulgi dla przedsiębiorców, bo na to nie ma pieniędzy w budżecie. Dość dobrym pomysłem są planowane inwestycje publiczne, bo one dają konkretne miejsca pracy – mówi prof. Kryńska.
Innym sposobem byłoby całkowite odmrożenie Funduszu Pracy. – Te pieniądze nie pomogą gospodarce, ale pozwolą przeżyć tym, którzy pracy nie mają – dodaje.
Najgorzej od lat
Z szacunków „Rz" wynika, że w lutym bezrobocie będzie niemal tak wysokie jak sześć lat temu. Tyle że wtedy przy poprawiającej się koniunkturze gospodarczej szybko spadało, a obecnie od trzech lat rośnie. Eksperci mają nadzieję, że ten wzrost zatrzyma się w drugiej połowie roku, a w grudniu spadnie poniżej 14 proc.
Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej
Wzrost bezrobocia łagodzą pieniądze z Funduszu Pracy, które w tym roku wyjątkowo wcześnie, bo już w styczniu, trafiły do urzędów pracy. Pamiętajmy jednak, że w styczniu i lutym zwykle bezrobocie idzie w górę ze względu na zawieszenie prac sezonowych, a w tym roku dodatkowo nakłada się na to hamująca gospodarka. W związku z tym spodziewamy się, że styczniowy wskaźnik bezrobocia może przekroczyć 14 proc., choć moim zdaniem nie będzie to dużo ponad ten poziom. Jeśli zajdzie taka potrzeba, czyli sytuacja na rynku nadal będzie ciężka, w połowie roku mogę wnioskować do ministra finansów Jacka Rostowskiego o odmrożenie kolejnej puli pieniędzy z Funduszu Pracy, które miałyby być przeznaczone na aktywizację bezrobotnych. Pamiętajmy jednak, że w tym roku na ten cel zostanie przeznaczone prawie 4,7 mld zł, to o wiele więcej niż w roku ubiegłym. Trzeba też mieć nadzieję, że gospodarka będzie przyspieszać i w związku z tym firmy będą tworzyć nowe miejsca pracy.