Spółki energetyczne, paliwowe oraz górnicze – to tam pracownicy biurowi, tzw. białe kołnierzyki, odczuli największy, średnio pięcioprocentowy wzrost wynagrodzeń. Łącznie wzrosły one o 2,9 proc. – wynika z raportu agencji zatrudnienia Adecco Poland, która przeanalizowała zarobki w ponad 24 tys. rekrutacji na stanowiska biurowe i administracyjne.
Według raportu w polskich biurach wśród specjalistów najlepiej zarabiają pracownicy z działów IT, finansów i marketingu, szczególnie jeśli pracują w dużym mieście powyżej 400 tys. mieszkańców. – Dysproporcje w zarobkach między dużymi a mniejszymi miastami są wszędzie i szybko nie znikną – twierdzi Anna Wicha, dyrektor generalna Adecco Poland. Jak podkreśla, niższy poziom zarobków to jeden z atutów mniejszych ośrodków w walce o inwestorów. Ci, którzy pojawiają się jako pierwsi, najbardziej z tego korzystają. Potem, gdy w ich ślady kolejne firmy, wynagrodzenia rosną. Jednak i tak zwykle nie dorównują płacom w kilku głównych miastach.
– Mimo wszystko to właśnie do nich najczęściej kierują się inwestorzy, wiedząc, że tam jest największa podaż wykształconych kandydatów do pracy. W mniejszych miastach często trudno o odpowiednich specjalistów – ocenia Anna Wicha. I zwraca uwagę, że wyższe zarobki są związane także z wyższymi kosztami życia w dużych ośrodkach.
O ile średnia płaca brutto analityka finansowego w dużym mieście wynosiła 5–9 tys. zł miesięcznie, to w mniejszym było to 4–7 tys. zł. Górny poziom zarobków specjalisty ds. marketingu sięgał w dużym mieście 11 tys. zł miesięcznie, o 60 proc. więcej niż w ośrodku do 400 tys. mieszkańców.
Podobne różnice widać u menedżerów. Kierownik działu marketingu w dużym mieście mógł liczyć nawet na 22 tys. zł miesięcznie, o połowę więcej niż w mniejszym ośrodku. W wypadku dyrektora ds. sprzedaży różnica na korzyść dużych miast sięgała 75 proc. Menedżer z metropolii mógł zarobić 35 tys. zł brutto, czyli 15 tys. zł. więcej niż jego kolega z mniejszego ośrodka.