Wyższych zarobków i wyższego standardu życia chcą szukać za granicą głównie ci, którzy w najmniejszym stopniu odczuli poprawę na rynku pracy. Bezrobotni i osoby uczące się stanowią ponad połowę Polaków, którzy w marcowym badaniu agencji zatrudnienia Work Service stwierdzili, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy rozważają emigrację zarobkową.
Takich deklaracji było teraz o ponad jedną czwartą więcej niż w poprzedniej edycji badania z sierpnia 2015 r., gdy o planach wyjazdu do pracy na Zachodzie mówiło 14,8 proc. Polaków. Jak to możliwe, że mimo wyraźnej poprawy na krajowym rynku pracy chęci do migracji zarobkowych rosną?
– Migracje zarobkowe są naturalnym zjawiskiem w zglobalizowanej gospodarce i przy otwartych granicach – tłumaczy wyniki badania Maciej Witucki, prezes Work Service. Jak zaznacza Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu spółki, mimo podwyżek w kraju, w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii nadal można zarobić czterokrotnie więcej niż w Polsce.
Ta różnica jest szczególnie widoczna na najniższych stanowiskach, gdzie pracownik dostaje ok. 1,4–1,8 tys. zł netto, a za Odrą może liczyć na równowartość 6 tys. zł. Nie bez powodu najwięcej chęci do emigracji zarobkowej jest w południowo-wschodniej Polsce, gdzie płace są najniższe, a więc opłacalność saksów największa.
Krzysztof Inglot ocenia, że w badaniu widać jednak efekty poprawy na krajowym rynku pracy – w porównaniu z ubiegłym rokiem wyraźnie zmalały chęci do emigracji wśród Polaków zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin.