Paweł, kierownik działu w jednej ze spółek technologicznych, nie może odżałować dwóch kolegów, których musiał zwolnić wiosną zeszłego roku, gdy z korporacyjnej centrali przyszło polecenie zmniejszenia osobowych kosztów. Wtedy wybrał najlepszą na tamten czas opcję, rozstając się ze specjalistami odpowiedzialnymi za obszary, w których od połowy 2008 roku panował zastój. Nikt wtedy się nie spodziewał, że w 2010 r. wróci tam koniunktura.
– Teraz za to płacimy. Zwolnieni koledzy mają już nową pracę, a zresztą wzięli dobrą odprawę i zgodnie z korporacyjnymi zasadami nie mogliby teraz wrócić do firmy. Przyjąłem na ich miejsce nowych ludzi, tańszych, ale nawet w połowie nie tak dobrych – przyznaje Paweł.
Zdaniem przedstawicieli firm doradztwa personalnego takie sytuacje są dziś dość częste. Co prawda, trudno na razie mówić o fali masowych rekrutacji – pracodawcy nadal są ostrożni w przyjmowaniu nowych pracowników, ale część z nich zdała sobie sprawę, że przesadziła z cięciami kosztów. Teraz takie błędy mogą drogo kosztować – jak ocenia firma doradcza Hay Group, koszt zastąpienia pracownika wynosi od 50 do 150 proc. jego wynagrodzenia.
[srodtytul]Odbudować zespół[/srodtytul]
– Niekiedy okazuje się, że zwolniono nie tych najmniej efektywnych i potrzebnych – ocenia Justyna Lipowska, menedżer ds. rekrutacji i rozwoju w firmie doradztwa personalnego HRK.