Branżą szczególnie narażoną na szarą strefę jest gastronomia. Nie tylko pracodawcy są zainteresowani płaceniem „na czarno" , odpowiada to także pracownikom.
— Studiowałam zaocznie na Uniwersytecie Warszawskim i pracowałam w kilku warszawskich klubach. Moje zarobki wystarczały na opłacenie czesnego za studia, mieszkania, które wynajmowałam z dwiema koleżankami i na utrzymanie. Większość pieniędzy otrzymywałam na czarno - wspomina Karolina, która obecnie prowadzi internetowy sklep z upominkami. W czasie studiów co miesiąc mogła liczyć na 2- 3 tys. na rękę.
— Większość pracowników gastronomii stanowią studenci, dla których jest to praca dorywcza. W związku z tym ważniejsza od formalnej umowy jest możliwość jej szybkiej zmiany - mówi Karolina Widera z firmy Sedlak & Sedlak. Z badań tej firmy wynika, że prawie 35 proc. zatrudnionych w branży gastronomicznej pracuje nielegalnie. W większości są to pracownicy sezonowi.
— Krótki okres zatrudnienia i duża rotacja to tylko niektóre z czynników motywujących do nierejestrowania takiej pracy - dodaje Widera. Może się wydawać, że nielegalne zatrudnienie wiąże się z lepszymi zarobkami. Jednak to nieprawda - praca bez umowy w gastronomii wcale nie gwarantuje wyższych dochodów. Z internetowego VIII Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń za 2010 rok wynika, że płaca osób rozpoczynających pracę w zeszłym roku wyniosła 1,9 tys. zł brutto. Najlepiej zarabiali pracownicy z województwa mazowieckiego - ponad 2,3 tys. oraz pomorskiego, wielkopolskiego i dolnośląskiego - 2 tys. Najniższe pensje odnotowano natomiast na Warmii i Mazurach 1,4 tys. brutto. Z badań internetowych korzystają głownie młodsi Polacy - 70 proc. ma nie więcej niż 35 lat, a 73 proc. to osoby z wyższym wykształceniem.
— Już pod koniec studiów architektonicznych na politechnice w Białymstoku przeniosłam się do Warszawy, bo spodziewałam się tu lepszych ofert pracy. I prawie od razu znalazłam zatrudnienie w firmie architektonicznej - otrzymywałam 1,5 tys. na miesiąc, ale bez podpisywania umowy o pracę, a do tego 400 zł za każdy wykonany projekt. Średnio w miesiącu wykonywałam 5 projektów, co dawało dodatkowe do kieszeni 2 tys. - opowiada Małgorzata. Po studiach zrezygnowała z tej pracy i założyła z kolegą własną firmę.