Urząd Komisji Nadzoru Finansowego zgodził się na przywrócenie bufora bezpieczeństwa z 5 do 2,5 pkt proc. – tyle banki muszą doliczać do bieżącej stopy (6,75 proc.), badając zdolność potencjalnych kredytobiorców. Eksperci szacują, że zwiększy to kwotę możliwą do pożyczenia o około 20 proc., jednak ze względu na wysokie stopy i wymagane wskaźniki kosztu obsługi zadłużenia do dochodu sam niższy bufor nie poprawi skokowo sytuacji. Dlatego też kursy deweloperów mieszkaniowych na warszawskiej giełdzie zupełnie na doniesienia nie zareagowały.

Czytaj więcej

Popularność wakacji kredytowych rośnie, ale już bardzo powoli

– Szacując dla pary bez dzieci z miesięcznym dochodem netto 6 tys. zł, obniżenie bufora z 5 do 2,5 pkt proc. oznacza wzrost dostępnej kwoty kredytu o 19 proc., z 269 tys. do 321 tys. zł. To za mało, aby znacząco zmienić sytuację na rynku – mówi Jarosław Sadowski z Expandera. Dla kontrastu, we wrześniu 2021 r., przed cyklem podwyżek stóp, taka para mogła liczyć na 551 tys. zł.

Decyzja UKNF ma jednak ważny walor. – Wydaje się, że najważniejszym skutkiem jest wysłanie sygnału nie tyle do sektora bankowego, ile do potencjalnych nabywców mieszkań. Sygnału pozytywnego i łagodzącego dotychczasowy niepokój o przyszłość otoczenia makroekonomicznego rynku – mówi Katarzyna Kuniewicz z Otodom Analytics. – Część osób wstrzymywała decyzje o zakupie czy wzięciu kredytu w obawie o swoją przyszłość finansową i stan gospodarki. Jak liczną grupę aktywuje decyzja UKNF? Przekonamy się, ale wydaje się, że ożywienie, które można było dostrzec na rynku mieszkaniowym w styczniu, będzie kontynuowane. Oczekiwanie wzrostu sprzedaży o 8–10 proc. miesiąc do miesiąca w marcu na największych rynkach nie wydaje się przesadzone – dodaje.