– Nigdy nie jest tak, że wszyscy korzystają z jakichś udogodnień. Ale moim zdaniem 56-proc. partycypacja uprawnionych to niski poziom. Oznacza, że niemal połowa z nich jednak z tego programu nie skorzystała, a jednym z powodów może być brak informacji, jak duże korzyści można uzyskać – ocenia Jańczak.
– W ramach tych wakacji zgodnie z zapisami ustawowymi można zawiesić osiem miesięcznych rat, które przesuwają się na koniec okresu spłaty kredytu. W praktyce na koniec przesuwa się jednak tylko rata kapitałowa, czyli niewielka część całej raty – wyjaśnia te korzyści Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. – Z kolei największa część raty, czyli rata odsetkowa zostaje kredytobiorcom niejako darowana w prezencie. Oczywiście w wydłużonym okresie pojawią się nowe odsetki, ale naliczone tylko za te dodatkowe osiem miesięcy i według obowiązującego wtedy oprocentowania – wyjaśnia.
Dla porównania „tradycyjne” wakacje kredytowe oferowane przez banki zwykle oznaczają, że na przyszłość przenoszona jest nie tylko część kapitałowa raty, ale również odsetki. Dodatkowo z reguły nie jest tu wydłużany okres spłaty, więc rata po wakacjach jest znacząco wyższa niż wcześniej.
Koszty dla banków
Poziom partycypacji w rządowych wakacjach kredytowych jest szczególnie istotny dla banków, bo to one ponoszą jego koszty. W III kwartale 2022 r. banki dokonały ogromnego, jednorazowego odpisu na ten cel w wysokości 12,8 mld zł przy zakładanej 66-proc. partycypacji klientów, zaznaczając, że te kwoty mogą się zmieniać wraz z faktycznym udziałem Polaków w programie. A ostatnio część z nich już poinformowała, że zmienia swoje szacunki.
Największej korekty w tym zakresie dokonał Bank Pekao, obniżając koszty o 460 mln zł wobec wcześniej założonych ponad 2,4 mld zł. Obecnie bank przyjmuje, że swoje uprawnienie wykorzysta 76 proc. klientów wobec założonych wcześniej 85 proc.
Bank Millennium dokonał redukcji kosztów o 99 mln zł (z 1,42 mld zł), a BNP Paribas – o 70 mln zł (z 965 mln zł).