Kościół katolicki jest przedmiotem troski nie tylko biskupów. Coraz więcej publicystów włącza się do debaty o potrzebie dostosowania Kościoła do nowej, szybko zmieniającej się sytuacji w naszym kraju. Szczególnie dynamicznym rzecznikiem głębokich zmian jest redaktor Tomasz Terlikowski, który zasłynął z wielu bezkompromisowych diagnoz i równie celnych uwag pod adresem zaangażowania politycznego katolickich hierarchów. Chętnie też cenzuruje on nazbyt – jego zdaniem – otwartych teologów. Wystarczy wspomnieć jego niewątpliwą zasługę w rezygnacji bpa Stanisława Wielgusa z kierowania diecezją warszawską czy napomnienia pod adresem kardynała Stanisław Dziwisza nazbyt faworyzującego jedną partię.
Terlikowski nie poprzestaje na doraźnej ocenie sytuacji Kościoła w Polsce. W artykule „Katolicy potrzebują skutecznego lobbingu” („Rz” 13.11.2007) sformułował nie tylko diagnozę smutnego stanu, w jakim znalazł się Kościół, ale wskazał skuteczne środki zaradcze. Na początku stwierdza: „Polska potrzebuje obecności świadomych katolików w życiu publicznym. Ale do tego niezbędne jest powstanie koalicji »moralnej większości«, która nie wiążąc się ściśle z jedną partią, będzie uparcie lobbować na rzecz rozwiązań konserwatywnych i katolickich”. Chciałoby się zawołać Boże uchowaj!
Dobrodziejstw „moralnej większości” doświadczyli obywatele Stanów Zjednoczonych i do dzisiaj nie mogę się pozbierać po jakże „skutecznej” działalności protestanckiego kaznodziei telewizyjnego Jerry’ego Falwella, który założył wspomniany ruch. Nim włączył się aktywnie w politykę i popieranie polityków działających zgodnie z propagowanymi wartościami, zakładając w 1979 roku moral majority, zdążył nawymyślać działaczom walczącym o zniesienie dyskryminacji i o prawa człowieka, w tym Martinowi Luthrowi Kingowi.
To właśnie pogarda dla elementarnych zasad demokracji była powodem polaryzacji społeczeństwa amerykańskiego, demonizacji takich grup mniejszościowych jak geje i lesbijki. To Falwell przypisał tym grupom częściową przynajmniej odpowiedzialność za „karę”, jaka spotkała USA 11 września 2001 r. To on dopatrzył się homoseksualnych skłonności w bohaterze „Teletubisiów” Tinky Winky. Po nim przed tym niebezpieczeństwem przestrzegała polskie dzieci także rzecznik praw dziecka Ewa Sowińska.
Ale Falwell nie zawsze był śmieszny. Przeważnie nader serio ostrzegał przed niebezpieczeństwami. U nadchodzącego Antychrysta dopatrzył się rysów żydowskich (to wszystko można sprawdzić w powszechnie dostępnych danych w Internecie).