Moje ostatnie słowo w sprawie IV RP

Za rządów Kaczyńskich udało się przezwyciężyć fatalistyczne przeświadczenie, że z łapówkami po prostu trzeba się pogodzić. Jednak walkę z korupcją ograniczono do działań policyjnych – twierdzi polityk Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin

Aktualizacja: 27.11.2007 01:15 Publikacja: 27.11.2007 01:11

Moje ostatnie słowo w sprawie IV RP

Foto: Rzeczpospolita

Red

Idea IV RP należy – czy nam się to podoba, czy nie – do przeszłości. Spory o nią uważam więc dzisiaj za jałowe. Z pewnością będzie ona przykuwać uwagę historyków, ale ani opinia publiczna, ani politycy nie będą interesować się jej dalszymi losami. Dlatego niniejszy tekst to moje ostatnie słowo w tej sprawie.

Do dzisiaj jestem przekonany, że idea IV RP nie była wymysłem ideologiczno-propagandowym, tylko rzetelnym projektem głębokich przemian państwa i polityki. Chodziło o powstrzymanie procesu staczania się polskiej demokracji w kierunku bananowej republiki. A w „Polsce Rywina” byliśmy na najlepszej do tego drodze.Koncepcja IV RP była wielowątkowa, ale cztery jej elementy uważam za najważniejsze. Po pierwsze, składał się na nią postulat dokończenia rozliczeń z PRL-owską przeszłością, czyli przeprowadzenie wreszcie rzetelnej lustracji, uzupełnionej być może (choć ja uważałem to za niewykonalne) o jakieś elementy dekomunizacji. Kolejnym składnikiem miała być polityka historyczna, a więc kreowanie – zarówno w kraju, jak i za granicą – takiego wizerunku Polski, który uzasadniałby nasze poczucie dumy narodowej i aspiracje do zajęcia miejsca w pierwszym szeregu państw europejskich. Po trzecie, chodziło o podjęcie zdecydowanej walki z największą chyba plagą naszego życia społecznego, czyli korupcją. Rak korupcji niszczy tkankę więzi społecznych, spowalnia rozwój gospodarczy, osłabia poczucie identyfikacji obywateli z państwem.

Gdy za rządów Leszka Millera Polska prześcignęła na niechlubnej liście krajów najbardziej skorumpowanych nawet Rosję, stało się oczywiste, że zabrnęliśmy w ślepą uliczkę, z której trzeba jak najszybciej zawrócić. Ostatnim wreszcie – i zdecydowanie najważniejszym – elementem idei IV RP był postulat głębokiej instytucjonalnej przebudowy państwa. Celem miało być z jednej strony jego wzmocnienie przez nadanie mu większej sterowności i skuteczności zarządzania, z drugiej – ograniczenie jego kompetencji, by możliwie dużo przestrzeni pozostawić oddolnej inicjatywie obywateli i ich zrzeszeń czy wspólnot.

Hasło IV RP po wyborach 2005 roku umieszczone zostało na sztandarach zwycięskiej partii. W rzeczywistości jednak los treści składających się na to hasło był raczej opłakany. Ustawa lustracyjna okazała się prawnym bublem i – mam wrażenie – zniechęciła Polaków do dalszego zajmowania się kwestią odpowiedzialności za nieprawości czasów komunizmu. Rzecz jasna sprawy tej nie da się zostawić w obecnym stanie. Zgodnie z prawem IPN systematycznie publikować będzie kolejne listy materiałów z archiwów dawnej SB.

Nie przesądzają one o winie osób przedstawionych w nich jako tajni współpracownicy i z pewnością częste będą protesty ze strony tych, którzy uważają się za bezpodstawnie zniesławionych. Czy ustawa w obecnym kształcie stwarza im szansę na skuteczną obronę dobrego imienia? I – z drugiej strony – czy Polacy nie powinni w takich sprawach mieć poczucia pewności, że oskarżenia są uzasadnione? Przypuszczam więc, że nie będzie innego wyjścia, jak powołać zespół posłów, którzy z dala od medialnego zgiełku i partyjnych przepychanek przygotują jakąś nowelizację ustawy.

Częściowo udana była polityka historyczna, zwłaszcza w wydaniu prezydenta Kaczyńskiego. Mam na myśli naprawienie jednego z największych moralnych skandali wolnej Polski, jakim było zapomnienie o zasługach ludzi „Solidarności” i bohaterów innych niepodległościowych zrywów w epoce PRL. Jednak już druga – nie mniej przecież ważna – strona polityki historycznej, czyli kształtowanie za granicą pozytywnego obrazu Polski, okazała się kompletnym fiaskiem. Obrażone miny, dyplomatyczna niekompetencja, eskalowanie resentymentu antyniemieckiego, dopuszczenie do udziału we władzy partii populistyczno-ksenofobicznych – wszystko to sprowadziło na Polskę nie szacunek, lecz lekceważenie, i pchnęło nas na drogę marginalizacji.

W tej dziedzinie nowy rząd ma szansę na szybkie zmiany. Cieszy się bowiem dużym kapitałem zaufania zarówno w Polsce, jak i za granicą. Wewnętrzna polityka historyczna w wydaniu koalicji PO – PSL kontynuować będzie nawiązywanie do tradycji „Solidarności”, ale sięgać też będzie głębiej: do tradycji jagiellońskiej, do koncepcji Polski jako ojczyzny wielu nacji, wielu kultur i wielu religii. Zwieńczeniem tej tradycji jest osoba jej wielkiego propagatora: Jana Pawła II. To on jest patronem naszej wolności. I taki też wizerunek Polski trzeba kształtować za granicą. A twarde negocjowanie z Niemcami naszego bezpieczeństwa energetycznego nie może się sycić antyniemieckimi fobiami.

Jeszcze gorsze były losy postulatu walki z korupcją. I tutaj udało się coś osiągnąć: przezwyciężono fatalistyczne przeświadczenie, że każdy daje i każdy bierze, i że z korupcją po prostu trzeba się pogodzić. Równocześnie jednak walkę z nią ograniczono do działań ściśle policyjnych, a co gorsza dopuszczono się wielu nadużyć (jeżeli nie prawnych, to moralnych). Od co najmniej roku dla ogromnej większości Polaków jest już jasne, że hasło walki z korupcją służy do politycznej rozprawy z opozycją.Z korupcją trzeba walczyć z równą determinacją, z jaką robił to poprzedni rząd, tyle że bez wykorzystywania tych działań dla celów partyjnych, a jednocześnie – o wiele skuteczniej. Temu ma służyć nowa instytucja, nad którą pracuje minister Julia Pitera, i której częścią ma stać się CBA. Zadaniem tej instytucji ma być nie tylko walka z korupcją metodami policyjnymi, ale przede wszystkim zapobieganie jej drogą systematycznego monitorowania prawa i działalności edukacyjnej. Sprawa posłanki Sawickiej była dla Platformy bolesną nauczką.

Zapowiedzi ministra Aleksandra Grada o nowym, przejrzystym systemie doboru kadr do zarządów i rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa są dowodem, że ta lekcja została dobrze przemyślana. Chyba w żadnej innej sferze nie da się tak szybko zweryfikować, ile jest prawdy w urągliwej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o powrocie czasów PPR: pacyfikacji, petryfikacji i restauracji. Jeżeli obawy prezesa PiS się nie potwierdzą, to znaczy, że prowadzi on swoją partię w obsesyjny świat wszechogarniających podejrzeń. W ten sposób partia, która miała opanować całą prawą stronę sceny politycznej, przeobrazi się w obrażoną na Polskę sektę.O losie ostatniego elementu programu IV RP pod rządami PiS nawet nie warto wspominać. Wydaje się bowiem, że Jarosław Kaczyński nigdy nie rozumiał znaczenia reformy instytucjonalnej. Przebudowę państwa pojmował po prostu jako zastąpienie nie naszych przez swoich. W praktycznym wydaniu, za które odpowiedzialni byli lokalni działacze PiS, często niczym się to nie różniło od osławionego TKM.

Exposé Donalda Tuska nie pozostawia wątpliwości, że nowy rząd realizować będzie ten składnik programu reformy państwa, który polega na jego ograniczeniu. Oddanie władzy w ręce samorządu, deregulacja czy partnerstwo prywatno-publiczne wyzwolą obywateli z gorsetu nadopiekuńczego i wszechobecnego państwa. Faktem jednak pozostaje, że w wielu dziedzinach tylko państwo może zapewnić realizację ważnych społecznie celów. Jeżeli czegoś mi w exposé premiera zabrakło, to właśnie programu takiego usprawniania instytucji państwowych, by zapewnić im większą sterowność.Myślę, że w tej sprawie warto wrócić do elementów programu rządzenia przygotowanego w roku 2005 przez Jana Rokitę i jego współpracowników. Obecny rząd może liczyć na wsparcie ze strony bez porównania mocniejszego zaplecza eksperckiego niż ekipa Jarosława Kaczyńskiego. Warto z tego zaplecza korzystać nie tylko w dziedzinie budowy autostrad czy ochrony środowiska, ale także w odniesieniu do procesu stanowienia prawa, reformy administracji czy zmiany ordynacji wyborczej. Bo choć na pobojowisku, gdzie rozegrało się starcie PO z PiS, po idei IV RP zostały tylko szczątki, przecież Najjaśniejsza Rzeczpospolita też potrzebuje sprawnego, ograniczonego i mocnego państwa.

Jarosław Gowin, publicysta i filozof, poseł Platformy Obywatelskiej, w poprzedniej kadencji senator, jest współtwórcą i rektorem Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.

Idea IV RP należy – czy nam się to podoba, czy nie – do przeszłości. Spory o nią uważam więc dzisiaj za jałowe. Z pewnością będzie ona przykuwać uwagę historyków, ale ani opinia publiczna, ani politycy nie będą interesować się jej dalszymi losami. Dlatego niniejszy tekst to moje ostatnie słowo w tej sprawie.

Do dzisiaj jestem przekonany, że idea IV RP nie była wymysłem ideologiczno-propagandowym, tylko rzetelnym projektem głębokich przemian państwa i polityki. Chodziło o powstrzymanie procesu staczania się polskiej demokracji w kierunku bananowej republiki. A w „Polsce Rywina” byliśmy na najlepszej do tego drodze.Koncepcja IV RP była wielowątkowa, ale cztery jej elementy uważam za najważniejsze. Po pierwsze, składał się na nią postulat dokończenia rozliczeń z PRL-owską przeszłością, czyli przeprowadzenie wreszcie rzetelnej lustracji, uzupełnionej być może (choć ja uważałem to za niewykonalne) o jakieś elementy dekomunizacji. Kolejnym składnikiem miała być polityka historyczna, a więc kreowanie – zarówno w kraju, jak i za granicą – takiego wizerunku Polski, który uzasadniałby nasze poczucie dumy narodowej i aspiracje do zajęcia miejsca w pierwszym szeregu państw europejskich. Po trzecie, chodziło o podjęcie zdecydowanej walki z największą chyba plagą naszego życia społecznego, czyli korupcją. Rak korupcji niszczy tkankę więzi społecznych, spowalnia rozwój gospodarczy, osłabia poczucie identyfikacji obywateli z państwem.

Pozostało 82% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości