Chociaż była to pierwsza oficjalna wizyta pani kanclerz Niemiec w stolicy Ukrainy, to nie przyniosła jakichkolwiek konkretnych rezultatów. Ale przecież nie o to chodziło. Angela Merkel ,będąc nad Dnieprem, stale zerkała w stronę Moskwy, bojąc się, że jej rosyjscy przyjaciele mogliby ją skrytykować.

Nic w tym dziwnego. Wydawało się wprawdzie, po zeszłorocznym spotkaniu kanclerz Merkel z Władimirem Putinem w Samarze, że polityka niemiecka w stosunku do Rosji stanie się bardziej europejska. Ale tak się nie stało. Wkrótce zwyciężyła tradycyjna linia rusofilstwa, linia, która ma długą tradycję, ponieważ od czasów owej biednej księżniczki z prowincji niemieckiej, a późniejszej wszechpotężnej carycy Rosji Katarzyny, która była bardziej rosyjska niż sami Rosjanie, i nadała ton dalszym losom w stosunkach niemiecko-rosyjskich.

Nawet dzisiaj dominującym elementem są reminiscencje z epoki Bismarcka, elementy polityki Rapallo po pierwszej wojnie światowej, no i reżyseria byłego kanclerza Niemiec Schrödera, który się stał urzędnikiem rosyjskiego Gazpromu. W każdym innym społeczeństwie taki mezalians wywołałby potężne protesty, ale w Niemczech kilku dziennikarzy pomruczało trochę pod nosem i sprawa ucichła.

Profesor Bohdan Osadczuk jest ukraińskim publicystą, dziennikarzem i sowietologiem. Laureat Nagrody im. Jerzego Giedroycia