Reklama

Wojna o TVP, czyli powtórka z rozrywki

Stało się: koalicja medialna Platformy Obywatelskiej i Ligi Polskich Rodzin została skonsumowana.

Publikacja: 20.09.2009 20:03

Piotr Gociek

Piotr Gociek

Foto: Rzeczpospolita

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gociek/2009/09/20/wojna-o-tvp-czyli-powtorka-z-rozrywki/]Skomentuj na blogu [/link][/b][/wyimek]Cel jest prosty: ocalenie za wszelką cenę Piotra Farfała na stanowisku p.o. prezesa TVP. Bo przecież nie można inaczej odczytać sobotniej decyzji ministra Aleksandra Grada – wszystko wskazuje na to, że właśnie pod jego naciskiem przedstawiciele Skarbu Państwa wycofali się z rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia, by sparaliżować lub opóźnić prace tych ciał. I tym samym uniemożliwić powołanie nowego prezesa.

Mamy więc powtórkę z rozrywki – kiedyś PiS po nocy zmienił ustawę medialną, żeby "wziąć TVP", teraz PO kombinuje, jak by tu cudzymi rękami realizować swoje cele, nie biorąc za to odpowiedzialności. Ani jedni, ani drudzy nie mają cienia koncepcji, jak naprawdę powinny wyglądać media publiczne.

Działacze PO wytykają PiS medialny sojusz z SLD. Ale milczeniem pomijają fakt, że minister ich własnego rządu staje na głowie, byle tylko Woronicza nie opuścił człowiek określany przez część mediów jako "były neonazista" albo "człowiek Romana Giertycha" – do niedawna jednego z czarnych ludów, którymi PO straszyła wyborców.

Po co Platformie Farfał? Bo gwarantuje trzy ważne sprawy. Po pierwsze tępienie w mediach publicznych PiS i eksponowanie na antenie gości z pozaparlamentarnych partii podzielonej prawicy (głównie pogrobowców LPR). Po drugie patrzenie przez palce na wyczyny obecnej koalicji – dziś TVN 24 i Polsat znacznie surowiej oceniają niejedną decyzję Donalda Tuska niż rzekomo wroga rządowi TVP. I po trzecie wykonanie brudnej roboty w postaci zwolnień grupowych i innych oszczędności, aby w przyszłości można było odchudzoną telewizję publiczną tanio finansować albo szybko sprzedać.

Za rok czekają Polskę wybory prezydenckie. Czas płynie szybko, więc każdy tydzień lub miesiąc zyskany na przeciąganiu prawnego bałaganu wokół mediów publicznych jest dla PO bezcenny.

Reklama
Reklama

W całym tym zamieszaniu najbardziej żal mi takich osób jak prof. Ewa Nowińska delegowana przez ministra Grada do rady nadzorczej TVP. Przez chwilę wydawało się jej, że będzie mogła podejmować decyzje zgodne z sumieniem i w trosce o media publiczne. Błyskawicznie otrzymała jednak lekcję, z której wynika, że w naszej polityce potrzebni są ludzie, którzy po upływie kadencji mówią na swoją obronę: "wykonywaliśmy tylko rozkazy". Ale w takim razie po co nam taka polityka?

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gociek/2009/09/20/wojna-o-tvp-czyli-powtorka-z-rozrywki/]Skomentuj na blogu [/link][/b][/wyimek]Cel jest prosty: ocalenie za wszelką cenę Piotra Farfała na stanowisku p.o. prezesa TVP. Bo przecież nie można inaczej odczytać sobotniej decyzji ministra Aleksandra Grada – wszystko wskazuje na to, że właśnie pod jego naciskiem przedstawiciele Skarbu Państwa wycofali się z rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia, by sparaliżować lub opóźnić prace tych ciał. I tym samym uniemożliwić powołanie nowego prezesa.

Reklama
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Reklama
Reklama