Według najnowszych badań, gdyby wybory odbywały się teraz, najwięcej głosów otrzymałby były premier i kandydat na prezydenta, lider Partii Regionów Wiktor Janukowycz – 40,7 proc. Na drugim miejscu uplasowała się obecna premier Julia Tymoszenko – 25,3 proc. I właśnie oni przeszliby do drugiej tury wyborów. Na dalszych miejscach, bez szans na zwycięstwo, znajdują się – były szef parlamentu i MSZ Arsenij Jaceniuk (9,4 proc.) i lider komunistów Petro Symonenko (4,9 proc.). Prezydent Wiktor Juszczenko uplasował się na piątym miejscu (4,3 proc.).
Tak wielka popularność Janukowycza jest trudno wytłumaczalna. Być może, ukraińskie społeczeństwo, zawiedzione prezydentem Wiktorem Juszczenką i w ogóle obozem „pomarańczowych”, po prostu postanowiło poprzeć ich głównego przeciwnika? Tak czy inaczej, hasła Janukowycza – „wielowektorowość” polityki zagranicznej zamiast zbliżenia z Europą, poprawa stosunków z Rosją i wprowadzenie języka rosyjskiego jako drugiego urzędowego – zyskują o wiele silniejsze poparcie niż te prezentowane przez obecnego szefa państwa.
Niesłychanie przedtem lubianej Julii Tymoszenko zaszkodził udział w waśniach dawnych liderów „pomarańczowej rewolucji”, a zwłaszcza dramatyczny spór z Juszczenką. Być może też jej program jest mało wyrazisty.
Zaskakiwać może niezła pozycja młodego (35 lat) Jaceniuka, polityka wyraźnie proeuropejskiego. Być może jest to dobry prognostyk przed następnymi wyborami.
Choć trudno się spodziewać zasadniczych zmian na pierwszych miejscach w wyborczym rankingu. ostra walka zaczęła się jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnej kampanii. Ludzie Janukowycza uderzyli w panią Tymoszenko, oskarżając jej współpracowników o molestowanie seksualne dzieci w krymskim ośrodku Artek – zwolennicy „Żelaznej Julii” przypomnieli, iż Janukowycz, który dwukrotnie skazany był za napady bandyckie, był też obwiniany o udział w zbiorowym gwałcie. A teraz politycy „grają” epidemią grypy, usiłując wykorzystać ją dla swoich celów.