Prowokator Micheil Saakaszwili

Prezydent Gruzji znowu igra z ogniem. Czy ktoś go jeszcze wesprze, gdy, jak w lecie 2008 roku, znajdzie się w prawdziwych tarapatach?

Aktualizacja: 22.12.2009 09:28 Publikacja: 22.12.2009 01:58

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Trudno doprawdy zrozumieć, dlaczego Saakaszwili zdecydował się zburzyć w Kutaisi wielki pomnik sławiący zwycięstwo nad faszyzmem. Argument, że w jego miejscu ma stanąć nowy budynek parlamentu, brzmi mało przekonująco. Na zdjęciach z operacji wysadzenia pomnika widać, że miejsca w okolicy nie brakuje. Pomysł przeniesienia posiedzeń posłów do Kutaisi, położonego 200 km na zachód od Tbilisi, też jest dziwaczny. Saakaszwili pewnie chętnie w ogóle przeniósłby stolicę, bo ta dzisiejsza, inteligenckie Tbilisi, go nie lubi. Poparcie ma na prowincji i ukłonem w jej stronę miała być zapewne przeprowadzka parlamentu (zresztą niezbyt ważnego w Gruzji).

Zniszczenie pomnika to prowokowanie Rosji półtora roku po przegranej z nią wojnie o Osetię Południową. To uderzenie w czuły punkt, czyli podważanie wkładu Rosjan i ZSRR w obalenie Hitlera. A także uderzenie we własnych weteranów i ich rodziny. W radzieckim wojsku walczyły tysiące Gruzinów, to była także ich armia. Dla wielu ludzi to jedno z najważniejszych wspomnień rodzinnych. Zetknąłem się z tym w sierpniu 2008 roku, właśnie w czasie wojny o Osetię. Sędziwy fryzjer, który mnie strzygł w Tbilisi, opowiadał, jak w latach 60. wyruszył do Polski, by odnaleźć grób swojego brata. Poległ w walce z Niemcami prawdopodobnie gdzieś pod Krakowem w wieku 19 lat. Poszukiwania nic nie dały. Pozostały żal i ból, którego gruziński prezydent najwyraźniej nie rozumie.

Saakaszwilemu wadził pomnik sławiący zwycięstwo armii radzieckiej, bo pewnie kojarzy mu się tylko z Rosją, ale nie przeszkadza mu wielki pomnik Stalina w leżącym między Tbilisi i Kutaisi – Gori. Ani tamtejsze, państwowe, muzeum dyktatora – sowieckiego, ale Gruzina. Trudno więc uwierzyć, by Saakaszwili rozliczał się ze stalinowską przeszłością. By chodziło mu o to, że zgodnie z prawdą radziecka armia to nie tylko chwała, ale i zbrodnie.

W obronie pomnika stanęły nie tylko Moskwa, ale i gruzińska opozycja. Saakaszwili znowu może mówić, że jego przeciwnicy polityczni mają poglądy takie jak Kreml, a może nawet mu służą. Świat nie powinien się jednak dać nabrać na ten podział na prawdziwych patriotów z

Saakaszwilim na czele i rosyjskich sprzedawczyków. W opozycji są i prorosyjscy politycy, ale nie znaczy to, że bez Saakaszwilego nie będzie prawdziwie niepodległej prozachodniej Gruzji.

Problemem Gruzji stał się sam Saakaszwili. Uwielbia prowokować. To jest jednak bardzo niebezpieczna gra. Dla Gruzji i dla jej prezydenta. Tym razem, gdy los Saakaszwilego, jak w sierpniu 2008 r., znowu zawiśnie na włosku, na Zachodzie może już nie być chętnych, by go ratować.

Trudno doprawdy zrozumieć, dlaczego Saakaszwili zdecydował się zburzyć w Kutaisi wielki pomnik sławiący zwycięstwo nad faszyzmem. Argument, że w jego miejscu ma stanąć nowy budynek parlamentu, brzmi mało przekonująco. Na zdjęciach z operacji wysadzenia pomnika widać, że miejsca w okolicy nie brakuje. Pomysł przeniesienia posiedzeń posłów do Kutaisi, położonego 200 km na zachód od Tbilisi, też jest dziwaczny. Saakaszwili pewnie chętnie w ogóle przeniósłby stolicę, bo ta dzisiejsza, inteligenckie Tbilisi, go nie lubi. Poparcie ma na prowincji i ukłonem w jej stronę miała być zapewne przeprowadzka parlamentu (zresztą niezbyt ważnego w Gruzji).

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości