Taktyka ministra: amnezja

Jacek Rostowski twierdzi, że o akcji CBA dotyczącej ustawy hazardowej dowiedział się dopiero 1 października. To wyznanie tylko z pozoru brzmi komicznie

Aktualizacja: 14.01.2010 07:39 Publikacja: 14.01.2010 03:53

W rzeczywistości to najlepszy dowód, że Rostowski chce być jak najdalej od afery. Na wiele pytań nie odpowiadał, tłumacząc się niepamięcią, co jest najwygodniejszą postawą dla każdego świadka, który obawia się powiedzieć zbyt wiele.

Charakterystyczny był moment, gdy Rostowski został zapytany o spotkanie z premierem Tuskiem 26 sierpnia. Odpowiedział, że słabo je pamięta. Pytany, czy przedmiotem rozmowy były znikające dopłaty do automatów o niskich wygranych, stwierdził, że nie, bo temat był bardziej ogólny. Ale z notatki jego zastępcy Jacka Kapicy jasno wynika, że chodziło o dopłaty. Jednak Rostowski znów odwołał się do swej niepamięci.

Trudno uwierzyć, że minister finansów – jeden z bliższych współpracowników Donalda Tuska, kilka razy typowany na jego następcę w rządzie – dowiedział się o akcji CBA dopiero z doniesień „Rz”. Tym bardziej że już od sierpnia wielu członków rządu – także wiceminister finansów Kapica – zaczęło się dystansować od „nieprawidłowości” w procesie legislacyjnym.

Ale można uwierzyć, że Rostowski od dawna uciekał od tematu, który uznał za niebezpieczny. Świadczy o tym i scedowanie na Kapicę od samego początku prac nad ustawą, i minimalny w nich udział samego ministra. Zrozumiale w tym kontekście wygląda kuriozalny fakt rzekomego polecenia, które Michał Boni wydał Kapicy, by wyrzucić gotowy projekt ustawy i zacząć prace nad nową. Wszystko bez informowania bezpośredniego zwierzchnika wiceministra.

Rostowski opowiadał wczoraj, że wiedział o spotkaniach, na których zapadły decyzje w tej sprawie, choć nie wiedział, że owe postanowienia tam zapadają. Trudno uwierzyć ministrowi, że miał tak duże zaufanie do zastępcy, by w normalnych warunkach całkowicie stracić zainteresowanie ważną ustawą podatkową.

Drugi dzień merytorycznych przesłuchań i niektóre pytania śledczych z PO wskazują, że ciężar winy za aferę hazardową zostanie przerzucony na Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego.

Rostowski minimalizował charakter swoich kontaktów z głównymi bohaterami afery. Z jednym wyjątkiem – Chlebowskiego. Przyznał, że od dawna miał sygnały o jego zainteresowaniu dopłatami. Warto w tym miejscu pamiętać, że na długo przed aferą obaj panowie nie przepadali za sobą. Chlebowski jako szef Sejmowej Komisji Finansów Publicznych krytykował wiele posunięć ministra. Ten zaś podejrzewał Chlebowskiego o chęć odebrania mu ministerialnego stanowiska. Można przypuszczać, że dziś obaj panowie bez większego żalu będą kierować ciężar zeznań przeciwko sobie.

W rzeczywistości to najlepszy dowód, że Rostowski chce być jak najdalej od afery. Na wiele pytań nie odpowiadał, tłumacząc się niepamięcią, co jest najwygodniejszą postawą dla każdego świadka, który obawia się powiedzieć zbyt wiele.

Charakterystyczny był moment, gdy Rostowski został zapytany o spotkanie z premierem Tuskiem 26 sierpnia. Odpowiedział, że słabo je pamięta. Pytany, czy przedmiotem rozmowy były znikające dopłaty do automatów o niskich wygranych, stwierdził, że nie, bo temat był bardziej ogólny. Ale z notatki jego zastępcy Jacka Kapicy jasno wynika, że chodziło o dopłaty. Jednak Rostowski znów odwołał się do swej niepamięci.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości