Donald Tusk, Mariusz Kamiński, jeszcze Mirosław Drzewiecki – tylko oni są celem śledczych z komisji hazardowej. Reszta świadków może mieć tylko wtórne znaczenie – jako źródło informacji pogrążających kogoś z tej trójki. Nie oznacza to, że z tego powodu nie spadnie im włos z głowy. Przeciwnie. Przy pewnym pechu mają wielką szansę, by dla ratowania ważniejszych od siebie zostać kozłami ofiarnymi.
Tusk – to kwestia domniemanego przecieku z Kancelarii Premiera.
Kamiński – pogrążenie go jako politycznego prowokatora i autora gigantycznej intrygi to zadanie dla całej PO, bo tylko tak może ona wyjść z afery obronną ręką.
Drzewiecki – tu opozycja chce upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu: drążyć sprawę przecieku, badać machinacje wokół dopłat, a także znaleźć związek między tym, że był skarbnikiem PO, a podejrzanymi kontaktami z niektórymi biznesmenami.
Także śledczy z PO tracą zainteresowanie świadkami z czasów rządu PiS i SLD. – Jeśli Jerzy Jaskiernia wyszedł obronną ręką i nikt się jego przesłuchaniem nie interesował, to co można więcej zrobić? – tłumaczy jeden z nich. Wczorajsze spotkanie śledczych z prokuratorami dotyczyło odtajnienia dokumentów z ostatnich miesięcy i śledztw z tego okresu.