To poważne zaniedbanie od lat stara się naprawić wydawnictwo LTW z Łomianek. Tym razem wznowiło „Pamiętnik wileński”.

To opublikowany po raz pierwszy blisko 40 lat temu zbiór esejów i wspomnień o Wielkim Księstwie Litewskim. Tekstów napisanych przez ludzi urodzonych na terenie tego nieistniejącego dziś kraju bądź związanych z nim przez długie lata. Jeden z nich, Wiktor Sukiennicki, tak tłumaczy, dlaczego niegdyś można było być jednocześnie Litwinem i Polakiem:

„Dla Kościuszki w 1794, dla Mickiewicza w 1832, dla Traugutta w 1864 roku słowo Polacy było terminem ogólnym, obejmującym nie tylko gente Poloni (których potocznie nazywano koroniarzami, w przeciwieństwie do Litwinów zamieszkujących Wielkie Księstwo), lecz także gente Lithuani czy gente Rutheni oraz obywateli Rzeczypospolitej pochodzenia żydowskiego, niemieckiego, tatarskiego, ormiańskiego, karaimskiego czy innych. Wszyscy oni do 1864 roku włącznie słowo to tak właśnie rozumieli”.

Po powstaniu styczniowym, jak pisze Sukiennicki, „słowa naród czy narodowość zaczęły nabierać charakteru bardziej etnicznego niż politycznego”. Aż wreszcie pojawił się Roman Dmowski ze swoją plemienną doktryną „nowoczesnego Polaka” jako człowieka mówiącego wyłącznie po polsku, która „ostatecznie przekreśliła tradycje dawnej wspólnej Rzeczypospolitej”.

Dziś, gdy niemal wszyscy „myślimy Dmowskim”, warto jest się zapoznać ze sposobem myślenia – jak egzotycznie to dziś brzmi! – piszących po polsku Litwinów. Wśród autorów są Stanisław Cat-Mackiewicz, Czesław Miłosz czy Michał K. Pawlikowski. Lepszej rekomendacji nie trzeba.