Że to niby media prywatne, a więc wolno im wszystko? Czy oznacza to, że producentów prywatnych nie obowiązują żadne zasady? Jeśli od dostarczycieli usług medycznych, gastronomicznych czy tekstylnych oczekujemy trzymania się standardów, to dlaczego tego samego nie możemy wymagać od dostarczycieli usług medialnych?

Ale nie miało być o wyborach, będzie więc o ruchu drogowym. Po przyjęciu przez Polskę dyrektywy UE o ruchu bezkolizyjnym (oryginalna nazwa była oczywiście znacznie dłuższa i bardziej skomplikowana, ale bezkolizyjność była w niej słowem kluczem), korki na głównych rondach naszych miast znacząco się wydłużyły. UE uporządkowała wreszcie chaos europejskiej komunikacji samochodowej. Nie można już skręcać z dwóch pasów, co teoretycznie mogłoby stać się przyczyną kolizji. Powoduje to znaczące spowolnienie ruchu, wydłużenie oczekiwania i napięcie u kierowców, ale cel został osiągnięty. Wprawdzie co jakiś czas zdesperowany kierowca skręca z nie swojego pasa, wywołując tym realne zagrożenie, ale to już łamanie prawa, regulatorzy nie ponoszą więc za to żadnej odpowiedzialności.

Ta na pozór drobna sprawa odbija mentalność unijnych prawodawców. Trzeba zaprojektować i zaprowadzić bezkolizyjny świat. Od definicji bytów materialnych po język, którym wolno się nam posługiwać. Ludzie są bytami niedoskonałymi. Należy więc wytyczyć im przepisy na tyle precyzyjne, aby wyeliminować jakiekolwiek możliwe kolizje. Wreszcie jednolite europejskie prawo ureguluje wszystkie sfery naszego życia. Nie zostawi żadnej szczeliny, w którą mogłaby się wkraść ludzka ułomność. Jeszcze kilka wysiłków i regulacji, a samochody i ludzie poruszać się będą wyłącznie po ściśle określonych torach. Nie będzie kolizji. Zapanuje wiekuisty i doskonały ład. A Europejczycy? Nikt ich o zdanie pytał nie będzie. Będą musieli się dostosować.