Na niedzielnej konferencji programowej szef PiS zapowiedział ustanowienie wyraźnego zakazu posługiwania się w polityce językiem wulgarnym. Jak wyjaśnił, dla osób, które będą posługiwały się "chamstwem", będą używały takich zwrotów, jak "hiena cmentarna" czy "bydło" albo będą zapowiadać "dorżnięcie watahy", nie będzie miejsca w polityce. PiS chce, by posługiwanie się wulgaryzmami było przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego i żeby w takich sprawach nie obowiązywał immunitet parlamentarny. Deklaracja Jarosława Kaczyńskiego stała się motywem przewodnim wieczornego pasma TVN. Jako pierwsza delikatnie zaatakowała ów pomysł Katarzyna Kolenda-Zaleska w wieczornych „Faktach”, by następnie natarcie kontynuowali redaktor Kamil Durczok i Monika Olejnik. Zajmijmy się jednak rozmową Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z PO i Joachima Brudzińskiego z PiS.
Małgorzata Kidawa-Błońska:
Nasze spotkanie w Gdańsku było konwencją, po to żebyśmy się spotkali i rozmawiali. Nasz program będzie dopiero po wakacjach, odpowiednia komisja pod przewodnictwem Radosława Sikorskiego go przygotowuje. Ja programu PiS nie zobaczyłam.