Gdy zwyczajny wyborca chce pożyczyć pieniądze, idzie do rodziny lub znajomych, albo korzysta z usług banku. Co robi poseł?
Jeszcze rok temu po praktycznie darmowe sejmowe pożyczki zgłosiła się ponad połowa posłów – mogli wziąć nawet 25 tysięcy złotych i większość tyle brała
- czytamy w "Fakcie".
- Dziś w swoich oświadczeniach majątkowych do kredytów powyżej 10 tysięcy zł przyznaje się już tylko ponad trzydziestu – reszta najwyraźniej spłaciła dług, albo zostało im do spłaty niewiele. Ale cóż, stać ich. Dbający o posłów Sejm „obciąża” takie kredyty oprocentowaniem w wysokości 3 lub 4 procent w zależności od długości spłaty. Najbardziej obrotni posłowie biorą taką pożyczkę co roku i nie muszą martwić się o pieniądze. Nam pozostają kredyty w zwykłych bankach – gotówkowe sięgają z marżami 20 procent.