Piotr Semka pisze o historii dwóch ikon "Solidarności" i zbliżającym się ich wyborczym starciu:
Okręg wyborczy do Senatu nr 65 – Gdańsk i Sopot to na pewno dość prestiżowe miejsce dla polskiej partii. Właśnie tu 9 października w dniu wyborów staną naprzeciw siebie dwaj rywale z obozu dawnej „Solidarności”. Andrzej Gwiazda reprezentuje PiS, a Bogdan Borusewicz startuje w barwach Platformy Obywatelskiej. Ich żywoty równoległe w ciągu ostatnich 40 lat krzyżowały się i rozchodziły w najmniej oczekiwanych momentach. Jeszcze 15 lat temu nie było wcale oczywiste, że jeden z nich trafi do obozu DonaldaTuska, a drugi przyjmie zaproszenie od Jarosława Kaczyńskiego.
Publicysta kontynuuje:
Zarówno Gwiazda, jak i Borusewicz mają w sobie coś ze szlacheckich rewolucjonistów. Wywodzą się z inteligencji i mają wyższe wykształcenie, ale chcą służyć robotnikom. Różni ich nie tylko droga życiowa, ale i styl bycia. W Gwieździe jest coś z sowieckiego dysydenta. „Broda” kojarzy się z wizerunkiem byłego łagiernika. Kraciaste koszule i buty traperki to z kolei pewien rys prostoty i pogardy dla konsumeryzmu epoki Gierka. Gwiazdowie jawią się jako ludzie, którzy za przesłaniem Sołżenicyna podjęli decyzję o życiu w prawdzie mimo komunistycznej opresji. Ale jest też w tej pozycji antykomunistycznego autorytetu irytujące niektórych przekonanie, że wszystko, co mówi Gwiazda, jest niekwestionowaną prawdą - pisze Semka i dodaje - Dla odmiany młody Borusewicz unika długich tyrad. Ulubionym miejscem do wypowiadania się są dla niego konspiracyjne narady, gdzie więcej słucha, niż mówi. Jeśli już zabiera głos, to są to zazwyczaj zwięzłe analizy sytuacji lub drobiazgowe omówienia planowanych akcji. Lubi styl opozycyjnego komandosa.
Mimo wspólnej, chwalebnej przeszłości drogi opozycjonistów rozeszły się na dobre.