„Ryba ludojad“, czyli Rybiński wieczni żywy

Rybiński tworzył epoki temu. Ale „Ryba ludojad” to żywy dowód na wielkość Macieja. To, co pisał, ani trochę nie straciło na aktualności – książkę recenzuje publicysta „Rzeczpospolitej” Robert Mazurek.

Aktualizacja: 11.10.2011 11:24 Publikacja: 11.10.2011 08:09

„Ryba ludojad“, czyli Rybiński wieczni żywy

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Naprawdę nie wiem, skąd opinia, że Ryba pisał do śmichu. Do śmichu to u nas są politycy, felietoniści więc, nawet obdarzeni zabójczym, jak Maciej Rybiński, poczuciem humoru, muszą być śmiertelnie poważni. Nie żeby podczas lektury „Ryby ludojada" czytelnik się nie uśmiechnął, czasem nawet wybuchnął salwą szczerego śmiechu, tylko że jest to zawsze jakaś radość przez łzy. Ze łzami może przesadzam, ale wieloletniemu publicyście „Rzeczpospolitej" było do roli wesołka jak najdalej.

Zobacz na Empik.rp.pl

„Mam dość. Odchodzę od łóżka pacjenta, który i beze mnie da sobie jakoś radę, bo to wszystko jest jałowe. Bazar konsyliarski, który pełni u nas funkcję życia politycznego i intelektualnego, nie ma nic do zaoferowania poza błyskotkami z tombaku, mordobiciem i sikaniem na nogawki" – pisał Rybiński kilka miesięcy przed śmiercią. I zaraz potem tłumaczył: „Nie przemawia przeze mnie żadna gorycz osobista, bo akurat nie mam ku niej żadnych powodów. Jest to gorycz obywatelska. Wszystko, co się u nas dzieje, jakoś się rozłazi w rękach, przecieka przez palce i spływa do rynsztoka".

Dla człowieka, który nie tylko o Polsce, ale i o życiu myślał niezwykle poważnie, musiało to być bardzo bolesne. On, który szybciej i wyraźniej niż inni widział to, co nas czeka, on, który życiem publicznym po prostu oddychał, on, który wreszcie tropił i bezwzględnie tępił wszelkie przejawy głupoty, pustki i nadęcia, musiał się z tym wszystkim czuć źle.

Stare felietony czytać warto zwykle dlatego, że dają ciekawy i pełniejszy niż inne źródła obraz czasów, w których żył autor.

Ten autor tworzył jakieś epoki temu, bo przed Smoleńskiem, Wawelem i tym wszystkim, co się z polskim życiem publicznym stało, że o pomniejszych wyborach nie wspomnę. Ale czytając „Rybę ludojada", ma się w ręku żywy dowód na wielkość Macieja – pisał tak, że ani na trochę nie straciło to na aktualności. I coraz bardziej widać, że nie straci.

Maciej Rybiński "Ryba ludojad" Wydawnictwo M

KONKURS:

Dla naszych czytelników mamy 3 książki „Elita zabójców".

Wygrają 3 pierwsze zgłoszenia na adres kultura@rp.pl z linkiem do wybranej recenzji literackiej opublikowanej w Serwisie Kulturalnym rp.pl. W tytule mejla proszę wpisać "Ryba".

Start konkursu: środa, 12 października, godz. 13.00.

Znamy już zwycięzców, poinformujemy ich drogą elektroniczną. Dziękujemy za udział w konkursie :)

Zostań fanem serwisu na Facebooku

.

Naprawdę nie wiem, skąd opinia, że Ryba pisał do śmichu. Do śmichu to u nas są politycy, felietoniści więc, nawet obdarzeni zabójczym, jak Maciej Rybiński, poczuciem humoru, muszą być śmiertelnie poważni. Nie żeby podczas lektury „Ryby ludojada" czytelnik się nie uśmiechnął, czasem nawet wybuchnął salwą szczerego śmiechu, tylko że jest to zawsze jakaś radość przez łzy. Ze łzami może przesadzam, ale wieloletniemu publicyście „Rzeczpospolitej" było do roli wesołka jak najdalej.

Pozostało 81% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości