Wiele się zmieniło, ale COS trwa i państwo płaci

Centralny Ośrodek Sportu i jego obiekty to pamiątka po świecie, którego już nie ma i ciągły pretekst do konfliktu

Publikacja: 14.03.2012 20:28

Minister sportu Joanna Mucha niedawno wyrzuciła zarówno swego protegowanego wicedyrektora Marka Wieczorka, jak i pracującego tam wcześniej p.o. dyrektora Damiana Drabika, który się z Wieczorkiem dogadać nie mógł.

To nie pierwsze zamieszanie wokół COS. O prywatyzacji mówi się od dawna, ale nic z tego nie wychodzi. Wprost przeciwnie, kolejni ministrowie łamią sobie na tym zęby i kariery, jak np. Tomasz Lipiec odchodzący w atmosferze łapówkowego skandalu, a Centralny Ośrodek Sportu wciąż trwa i państwo płaci. Wszystko to razem sprawia wrażenie, że COS jest perłą w koronie Ministerstwa Sportu – obiekty w atrakcyjnych miejscach, dyrektorskie posady i niewiele roboty, bo zarabiać na siebie nie trzeba, ponieważ ośrodki są zakładami budżetowymi.

COS każdy tzw. osobodzień wycenia na ok. 200 zł, z czego 120 zł płaci sportowy związek, a 60 dokłada państwo. Gdyby nie te dopłaty, obiekty mające służyć wyczynowcom już od kilku lat byłyby po prostu hotelami z dobrą sportową bazą. Pierwszym krokiem przed reformą powinna być refleksja, czy ośrodków nie jest za dużo, bo aż siedem (Warszawa z Torwarem, Władysławowo – Cetniewo, Wałcz, Spała, Giżycko, Zakopane, Szczyrk – Wisła), i czy nie lepiej byłoby zostawić tylko trzy, cztery, a pieniądze z prywatyzacji pozostałych przeznaczyć na dofinansowanie najlepszych.

Ale opór środowiska sportowego jest duży. Towarzyszy temu zwykle argumentacja, że przy prywatyzacji sport straci, bo więcej będzie w ośrodkach wesel i wczasów niż pracy na rzecz sportowców, tak jakby dziś było inaczej.

W ośrodkach COS przez lata wykuwano olimpijskie medale socjalistycznych zawodowców, którzy na garnuszku państwa przebywali na zgrupowaniach po 300 dni w roku, a następnie walczyli i wygrywali z amatorami z Zachodu trenującymi po pracy. Ówczesna nazwa – Ośrodek Przygotowań Olimpijskich – idealnie oddawała istotę sprawy. Kuźnią lekkoatletycznego wunderteamu była Spała, legendarni bokserzy Feliksa Stamma trenowali w Cetniewie, zimą wszyscy spotykali się w Zakopanem.

Dziś każdy kandydat do medalu – choć w dalszym ciągu finansowany bywa w dużym stopniu przez państwo – może przygotowywać się, gdzie chce. Jeśli w RPA jest lepiej i często niedużo drożej, to trenuje w Afryce, bo pieniądze otrzymywane np. w ramach programu Londyn 2012 wydaje zgodnie z własnym przekonaniem. Być może dobrym pomysłem byłoby połączenie COS z Instytutem Sportu, jednostką naukową pracującą na rzecz wyczynowców. Idealnym miejscem dla takiej instytucji byłaby Spała.

Jedno natomiast jest pewne: należy jak najszybciej sprawić, by każdy kolejny minister nie zadawał sobie pytania, co z tym majątkiem robić, i nie był posądzany o to, że prywatyzując COS, pozbywa się rodowych sreber, a nie prywatyzując, konserwuje środowiskowe układy. Joanna Mucha zabrała się do sprawy nieudolnie, wpisując się idealnie w czarny scenariusz: chcesz zmieniać COS, znaczy będzie afera.

Jeśli polscy sportowcy mają zdobywać medale, jeśli politycy przekonują wyborców, że pozycja w olimpijskiej klasyfikacji jest miernikiem cywilizacyjnego awansu, jeśli wierzą, że poolimpijski optymizm lub złość (jak było np. po nieudanych igrzyskach w Atenach w 2004 r.) wpływają istotnie na społeczne nastroje, to państwo musi finansować sport. Sponsorzy wyżywią tylko gwiazdorów w dyscyplinach medialnych, ale kolarza torowego, łucznika czy pięcioboistę już nie bardzo.

I jednym ze sposobów finansowania mogą być właśnie państwowe ośrodki treningowe, ale nowoczesne, dobrze zarządzane i uwolnione od podejrzeń, że są polityczno[pauza]towarzyskim łupem każdego kolejnego ministra.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości