Uporządkujmy fakty: od lipca dotychczas stosowane terapie na raka będą finansowane na nowych zasadach. W Ministerstwie Zdrowia trwają gorączkowe prace nad tym, by chorzy dostawali leki bez żadnych przerw, tak jak do tej pory.
Rzeczywiście, czasu na skończenie prac jest mało. Narodowy Fundusz Zdrowia do lipca musi przeprowadzić konkurs na leczenie dla szpitali, a te muszą leki kupić. By wszyscy zdążyli, Ministerstwo Zdrowia musi wydać przepisy odpowiednio wcześnie. Najlepiej do końca marca, potem każdy dzień zwiększa prawdopodobieństwo, że jednak NFZ z zawarciem kontraktów nie zdąży.
Jeśli dojdzie do realizacji czarnego scenariusza, szpitale będą przyjmować pacjentów bez kontraktu, potem zawierać je "do tyłu", a w służbie zdrowia zapanuje bałagan.
Co to znaczy? Bałagan w służbie zdrowia to zamieszanie, burza medialna, dyrektorzy szpitali, którzy denerwują się, że NFZ nie zapłaci im za drogie leczenie, i politycy robiący codziennie konferencje prasowe. Bałagan to też niepokój pacjentów. Niepokój o dostęp do terapii, który nie jest jednak równoważny z pozbawieniem ich dostępu do dotychczasowego leczenia. Warto to jednoznacznie powiedzieć: nie ma żadnego powodu, by miało być ono przerwane.
Oczywiście, urzędnicy powinni zrobić wszystko, by do zamieszania nie doszło. Nie tylko ze względu na koszty polityczne. Niepokojenie ciężko chorych ludzi, wprowadzanie przekonania, że mogą nie dostać leków (nawet jeśli ostatecznie je dostaną), jest zwyczajnie podłe. Podłe jest też pisanie dzisiaj, że w lipcu leków nie będzie. Przedstawianie w praktyce nieprawdopodobnego scenariusza wydarzeń jako pewnej perspektywy.