Jak czytamy w tekście Doroty Kani i Wojciech Muchy w „Gazecie Polskiej Codziennie”, w listopadzie ubiegłego roku, Michał Tusk – dziennikarz „GW” a prywatnie syn premiera, przeprowadził wywiad z Marcinem Plichtą, prezesem Amber Gold. Kilka tygodni później Tusk zgłosił się do niego z propozycją współpracy. Potwierdza to sam Pichta:
Sam się do nas zgłosił. Przyszedł sam. Powiedział, że wypala się w pracy w „GW”, że będą cięcia etatów. Osobiście ze mną rozmawiał. To wtedy przedstawiłem mu Jarosława Frankowskiego, dyrektora zarządzającego OLT Express. Tusk, będąc u nas, zaproponował, że może być twarzą OLT Express. Mówił, że nie boi się firmować naszych linii (…) Spytałem go, czy wie, jaka jest sytuacja z AG i czy nie boi się o reakcję ojca. Stwierdził, że zdanie ojca go nie interesuje i że chce budować swoją markę.
Do współpracy, mimo hamletyzowania przez Michała Tuska doszło:
Dopiero później, już po podpisaniu umowy z OLT Express, Michał Tusk podjął pracę w gdańskim Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy.
W czerwcu Michał Tusk interesował się tym, jaki wpływ na OLT Express miałby upadek Amber Gold. Osobiście rozpytywał o to kierownictwo OLT. Było to w czasie, gdy po zawiadomieniu BGŻ Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadziła tajne działania wobec Amber Gold.