Tomasz Lis, wstępniak do najnowszego wydania redagowanego przez siebie tygodnika zaczyna w stylu, do którego nas przyzwyczaił:
Dach, nawet otwarty, nie powinien przesłaniać znaczenia ostatniego sejmowego wystąpienia premiera,najważniejszego wystąpienia ostatnich lat.
Najwyraźniej w wychwalaniu mowy „dotkniętego przez Boga geniuszem” Donalda Tuska, Tomasz Lis postanowił się mierzyć z ministrem Sławomirem Nowakiem, niegdysiejszym asystentem premiera. Rozmach dokonań premiera zawartych w jednej mowie, zupełnie powala:
Donald Tusk w godzinę definitywnie pożegnał się z liberalizmem, unicestwił podział Polski na liberalną i solidarną, zakończył etap bolesnych reform i w praktyce rozpoczął kampanię wyborczą (…) Tym prostym manewrem okrążył i lewicę, i prawicę (w sensie poglądów gospodarczych nie ma u nas między nimi różnicy) z lewej. Tusk agentem Polski liberalnej? Już nie. Już nigdy. PiS zostaje w tej sytuacji ze Smoleńskiem i około smoleńskim radykalizmem, a SLD i Ruch Palikota z liberalizmem obyczajowym, który ma zagorzałych obrońców, ale którym nie wygrywa się w Polsce wyborów.
Jednak tą beczkę miodu, którą Tomasz Lis przesyła premierowi w cierpkich dlań czasach, na jego znalazła się jednak malutka łyżka dziegciu: