Konflikt między PO a PiS od siedmiu lat odciąga uwagę opinii publicznej od oferty programowej innych partii, a tym samym zapewnia ugrupowaniom Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego dominację na scenie politycznej. Przez lata wszelkie zabiegi lewicy czy prawicy pozaparlamentarnej, żeby to zmienić, spełzały na niczym. Ale wygląda na to, że oba środowiska znalazły sposób, by przebić się do mainstreamowych mediów – po prostu poszły w ślady PO oraz PiS i zaczęły walczyć ze sobą, wytaczając najcięższe działa, czyli oskarżając się o faszyzm i komunizm i wzajemnie grożąc sobie delegalizacją czy nawet gorszymi rzeczami, jak zduszanie w zarodku i zmiatanie ze sceny politycznej.
Zaczęło się od ostatniego Marszu Niepodległości, kiedy to demonstranci skandowali: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" i ogłosili, że chcą obalić republikę okrągłostołową. Hasła nie były nowe, ale lewica poczuła się zagrożona i uznała, że w Polsce rodzi się faszyzm, z którym czas rozpocząć walkę. Sojusz zażądał delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego oraz Młodzieży Wszechpolskiej. Padły mocne słowa o sianiu nienawiści i propagowaniu ideologii nazistowskiej. Prawica odpowiedziała żądaniem delegalizacji SLD jako partii postkomunistycznej.
Internauci za pomocą myszek komputerowych rozstrzygali, kogo wolą zdelegalizować. Wyszło na to, że Sojusz – opowiedziało się za tym aż kilkanaście tysięcy głosujących. SLD więc sprzymierzył się z Ruchem Palikota, by wspólnie walczyć z rodzącym się faszyzmem. Obie lewice dodały do tego poparcie dla Europy i zapowiedziały, że będą przeciwko mowie nienawiści demonstrować 16 grudnia przed warszawską Zachętą, gdzie 90 lat temu zastrzelono prezydenta Gabriela Narutowicza. Prawica, nie czekając na tę manifestację, zorganizowała własne wiece w całej Polsce 13 grudnia, czyli w rocznicę stanu wojennego. Była mowa o czerwonych świniach, Norymberdze dla postkomunistów i właśnie zmiataniu z życia publicznego.
W niedzielę przed Zachętą również padło wiele mocnych wypowiedzi, o mowie nienawiści i słowach, które potrafią zabijać. O nawrocie do ideologii, której ofiarą stał się pierwszy prezydent II RP. I że lewica zrobi wszystko, by powstrzymać marsz brunatnej prawicy. Longin Pastusiak, były marszałek Senatu, grzmiał, że atmosfera nienawiści wypełnia przestrzeń publiczną w Polsce i że nacjonalistyczna prawica grozi mordowaniem, rozstrzeliwaniem i samosądami. Oba środowiska wyraźnie się więc rozkręcają.
Jak na wiec przed Zachętą odpowie prawica? Na pewno coś wymyśli, żeby podtrzymać tę wojnę komunistów z faszystami, która tak pięknie przekłada się na obecność w mediach, spycha w cień dwie największe partie i daje nadzieję na przyciągnięcie nowych wyborców.