Spośród wszystkich kandydatów to Adam Jarubas ma największy problem z rolniczymi protestami, bo musi lawirować między elektoratem a interesem partii.
Ministrem rolnictwa, do którego rolnicy mają pretensje, a nawet żądają jego ustąpienia, jest przecież Marek Sawicki z PSL. Nic dziwnego, że Jarubas zabrał głos w sprawie protestów, gdy protestujący stali pod Warszawą. I wypowiedział się zręcznie. Oznajmił, że część rolniczych postulatów jest słuszna, ale minister pstryknięciem palców nie rozwiąże problemów skupu interwencyjnego. Stwierdził też, że policja absolutnie nie powinna siłą usuwać blokad, ale też wszyscy powinni usiąść do stołu rozmów. Słowem – ustawił się w roli obserwatora, nie opowiadając się ani po stronie demonstrujących, ani po stronie ministra rolnictwa z własnej partii. Na razie taka postawa nie przynosi Jarubasowi ani szkody, ani pożytku. Utrudnia bowiem prowadzenie kampanii bezpośredniej, której mało znany marszałek województwa świętokrzyskiego bardzo potrzebuje.
Jeżeli protesty rolników będą się przeciągały, Jarubas będzie musiał odpowiadać na pytania, czy popiera rolników czy ministra rolnictwa. Dlatego z jednej strony politycy PSL, w tym sam Jarubas, starają się zdyskredytować Sławomira Izdebskiego, szefa OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych, organizatora marszu rolników na Warszawę. Przedstawiają go jako nieodpowiedzialnego wichrzyciela i podejrzanego przedsiębiorcę. Przypominają, że był w Samoobronie, gdzie podgryzał samego Andrzeja Leppera, że podobno sprowadza węgiel z Rosji i że chce na plecach rolników wjechać do Sejmu. Są w tym średnio wiarygodni, bo gdy ten sam Izdebski awanturował się rok temu, gdy doszło do pierwszego przypadku afrykańskiego pomoru świń w Polsce, co przyniosło straty hodowcom, protesty rolników pod wodzą Izdebskiego posłużyły do usunięcia ze stanowiska ówczesnego ministra rolnictwa Stanisława Kalemby i nikt wówczas nie nazwał związkowca wichrzycielem.
Dlatego też resort rolnictwa prowadzi rozmowy z kilkunastoma organizacjami rolniczymi i z całą pewnością jakąś formę porozumienia wynegocjuje. Minister Sawicki najpewniej zrobi wszystko, by wysupłać jakieś pieniądze z budżetu i zaspokoić chociaż część żądań producentów. Protesty mogą więc nawet wyjść Jarubasowi na dobre, bo rolnicy zadowoleni z przypływu gotówki chętniej zagłosują na PSL.