Spośród wszystkich kandydatów to Adam Jarubas ma największy problem z rolniczymi protestami, bo musi lawirować między elektoratem a interesem partii.
Ministrem rolnictwa, do którego rolnicy mają pretensje, a nawet żądają jego ustąpienia, jest przecież Marek Sawicki z PSL. Nic dziwnego, że Jarubas zabrał głos w sprawie protestów, gdy protestujący stali pod Warszawą. I wypowiedział się zręcznie. Oznajmił, że część rolniczych postulatów jest słuszna, ale minister pstryknięciem palców nie rozwiąże problemów skupu interwencyjnego. Stwierdził też, że policja absolutnie nie powinna siłą usuwać blokad, ale też wszyscy powinni usiąść do stołu rozmów. Słowem – ustawił się w roli obserwatora, nie opowiadając się ani po stronie demonstrujących, ani po stronie ministra rolnictwa z własnej partii. Na razie taka postawa nie przynosi Jarubasowi ani szkody, ani pożytku. Utrudnia bowiem prowadzenie kampanii bezpośredniej, której mało znany marszałek województwa świętokrzyskiego bardzo potrzebuje.