Taka była piękna demokracja i wszystko spieprzyliście. Myśmy dla was gasili grille, opuszczali na chwilę strzeżone osiedla. To was broniliśmy przed inwazją średniowiecza, polityczną wścieklizną i aksamitną dyktaturą. Na co dzień od gry o władzę woląc „Grę o tron", memami zapełnialiśmy Facebooka. I krzyczeliśmy: „Bronek, musisz!". Bo co innego wypadało robić? I tak się nam pięknie odpłacacie. Pokolenie żal.pl.
O co cały ta awantura?
Przyznaję, pisanie o wyborach z perspektywy leminga to dzisiaj kopanie leżącego. Są jednak takie chwile, w których choć kopać nie wypada, należałoby delikwentowi grzecznie podać rękę. A następnie puknąć nią w czoło. Albo lepiej: wskazać kierunek korepetycji. Z demokracji rzecz jasna.
Trudno inaczej interpretować powszechną falę oburzenia, która w spektakularny sposób przelała się przez media społecznościowe po ogłoszeniu wyników wyborów. Liczba osób deklarujących wewnętrzną bądź autentyczną emigrację po wygranej Andrzeja Dudy każe zupełnie poważnie postawić pytanie: kim są ci ludzie. Z jakiego powodu, jeszcze chwilę temu wspierając kandydata startującego pod sztandarem zgody i bezpieczeństwa, dzisiaj są w stanie opuścić kraj. Który, jakby im tylko na złość, wybrał innego prezydenta.
Być może to kwestia przyzwyczajenia i politycznego konformizmu. Niczym w klasycznym już eksperymencie Ascha. W końcu, choć kreski nierówne, po dziesiątym zapewnieniu celebryty wszystko musiało się zgadzać. Bo jaka pozostawała alternatywa, nawet jeśli rzeczywistość nie przystawała do złotego wieku? Do Polski zmierzało tsunami nienawiści, więc lemingi zupełnie poważnie przejęły się jej losem. Przejęły, aby chwilę po zakończeniu ciszy wyborczej napisać na swoich profilach: „Spier...m". „Nie ma mnie tu". „Co za nędzny kraj".
Więc może właśnie o to była cała ta awantura? Nie o los kraju, ale bezpieczeństwo czubka swojego nosa. „Jest chu..., ale stabilnie. Głosuje na Bronka" – grupa pod tym hasłem zgromadziła na Facebooku kilkadziesiąt tysięcy osób. I jak się okazało, to właśnie był ich polityczny manifest. Za tymi słowami nic więcej się nie kryło. Stabilnie, bezpiecznie, po prostu. Na tym chcieli budować przyszłość Polski, jak widmo mając przed oczami kroczącą IV RP. Z większości lęków kiedyś się jednak wyrasta. Tylko jak nazwać tych, którzy choć sami już się nie boją, na podsycaniu strachu zbudowali interes?