Nowych rządzących, niezależnie od tego, kim będą, warto już teraz przestrzec, aby nie popełniali błędów swoich poprzedników: zarówno tych z ostatnich dwóch kadencji, jak i wcześniejszych. Niedzielni zwycięzcy powinni przypomnieć sobie, jak łatwo władzę stracić, a jak trudno ją odzyskać. Dlatego najgorszym rozwiązaniem byłby powyborczy tryumfalizm. Wszelkie rewolucyjne posunięcia powodują dezorganizację urzędów i instytucji. A szukanie kozłów ofiarnych może prowadzić tylko do dalszego zaostrzania wojny polsko-polskiej. Wyniki badań opinii publicznej pokazują, ze Polacy chcą zmian, ale rządzący powinni wiedzieć, że zmiany w państwie, a szczególnie w sferze gospodarczej – jeśli są niezbędne – powinny zachodzić stopniowo i być przemyślane.

Nowi rządzący muszą pamiętać też o błędach władzy z ostatnich ośmiu lat, gdy rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz krytykowano za zawłaszczanie Polski i obsadzenie ludźmi PO  i  PSL praktycznie wszystkich stanowisk państwowych. Za zagarnianie spółek Skarbu Państwa i uczynienie z nich synekur dla ludzi zasłużonych dla partii. Za przejęcie publicznych mediów i przekształcenie ich w tubę rządu. Jeśli nowa władza miałaby zrobić to samo, to w czymże będzie lepsza od swoich poprzedników?

Nauczką dla nowych rządzących powinien być też styl życia niektórych polityków w ostatnich latach. Muszą pamiętać, że wyborcy nie lubią, gdy ludzie władzy noszą zegarki za kilkadziesiąt tysięcy, i ubijają niejasne interesy z ludźmi biznesu. Nie akceptują płacenia w drogich restauracjach służbowymi kartami kredytowymi za ośmiorniczki czy policzki wołowe duszone w porto. Polacy – szczególnie w czasach, gdy czują, że im samym nie żyje się lepiej – oczekują od władzy skromności i samoograniczenia.

Jeśli nowi rządzący tego nie zrozumieją i zawiodą wielkie nadzieje, jakie wyborcy wiążą ze zmianą władzy, to stracą zaufanie Polaków znacznie szybciej niż ich poprzednicy.