Gazety i ich internetowe strony podają już nie tylko suche - i jakże przerażające - fakty o zbrodniach islamskich terrorystów, ale też pojawiły się pierwsze komentarze. To one są dziś najważniejsze w gazetach, bo pokazują odmienne reakcje tragedię w stolicy Francji.

Może warto zapytać o granice wolności osobistej i przeprosić się z amerykańskim Guantanamo?” - pisze w redakcyjnym komentarzu redaktor naczelny “Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota. “Albo o granice wolności słowa? Bo przecież w imię tej wolności toleruje się podżeganie do zbrodni w salafickich meczetach. Przepisy o mowie nienawiści jakoś w tej kwestii nie działają (...) Wiele pytań i wiele możliwych odpowiedzi, nie wszystkie całkiem politycznie poprawne. Ale może przyszedł czas, by je zadawać i uważnie wsłuchiwać się w odpowiedzi”.


Z drugiej strony stanął Bartosz Wieliński z “Gazety Wyborczej”. “Lęki od razu podchwycili prawicowi populiści od lat próbujący podkopać ideę zjednoczonej Europy. Na porządku dziennym są wielotysięczne marsze przeciwko rzekomej islamizacji, podpalenia ośrodków dla azylantów, pojawiły się żądania zamknięcia granic (...) Musimy też zwalczać naszych rodzimych populistów i sprzymierzoną z nimi skrajną prawicę - jej członków aż świerzbią ręce, by w odwecie za Paryż bić ludzi o innym kolorze skóry. W internecie krąży niezwykle trafny rysunek przedstawiający neonazistę i dżihadystę podających sobie ręce. Tak, obecnie na europejskim boisku te dwa ekstremizmy grają do wspólnej bramki.

W tej samej “Wyborczej” gorzkich słów Europie nie szczędzi Bernard Guetta, niegdyś korespondent “Le Monde” w Warszawie. “Żaden kraj Unii Europejskiej z wyjątkiem Francji nie wystawia wojska do walki z dżihadem. Jesteśmy w Mali, na całym obszarze Sahelu, aż do Nigerii. Stany Zjednoczone i Europa nam przyklaskują, ale nie kiwną palcem, by nam pomóc, choćby finansowo”

W tym kontekście zaskakują słowa człowieka, który musi teraz stawić czoła fali niechęci i agresji wobec “obcych”. “Model integracji imigrantów okazał się całkowita porażką (...) Kiedy obcy stanowią więcej niż 8–10 proc. społeczeństwa, ludzie zaczynają się buntować. Tym bardziej że muzułmanie stali się bardzo widoczni i nie podjęli wystarczająco dużego wysiłku, aby zintegrować się ze społeczeństwem” - szczerze przyznaje “Rzeczpospolitej” Dalil Boubakeur, przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego i rektor głównego meczetu Paryża.

W “Gazecie Wyborczej” o uchodźców martwi się amerykański ekspert ds. terroryzmu Brian Katulis. “USA i Europa powinny przyjąć uchodźców z Syrii. Wiem, że to nie jest popularny pogląd w Polsce, zresztą wśród Republikanów w Ameryce też nie. Oczywiście, trzeba uchodźców sprawdzać, ale zamknięcie granic doprowadzi do jeszcze większej niestabilności na Bliskim Wschodzie, a ta będzie promieniować na Zachód” - tłumaczy Katulis, którego zdaniem ataki na Paryż to wprawdzie nie koniec, ale już szczyt możliwości Państwa Islamskiego.


Nie brakuje też spekulacji, w jaki sposób atak na Paryż odbije się na globalnej gospodarce.
“Wpływ zamachów terrorystycznych na giełdy był dotychczas niewielki, a w skali globalnej niezauważalny. I nic nie wskazuje na to, by dziś było inaczej” - uspokaja “Dziennik Gazeta Prawna” w materiale “Zamachowcy nie są w stanie zatrzymać gospodarki”. Wprawdzie giełda w USA nieznacznie spadł, jednak “DGP” nie wiąże tego z atakami, a z gorszymi danymi o sprzedaży

Do dość zaskakujących wniosków dochodzi za to natomiast publicysta ekonomiczny Piotr Aleksandrowicz, który w “Rzeczpospolitej” z łatwością godzi się na ograniczenie praw obywatelskich - “Przywódcy Europy wybiorą bezpieczeństwo, czyli powrót do ograniczeń w swobodnym przepływie ludzi. Wrócą na stałe kontrole na granicach. Być może ograniczone zostaną pewne prawa obywatelskie”. Za to naprawdę niepokoją go ograniczenia dla biznesu. “Obawiałbym się czego innego. W Polsce od lat rośnie w siłę pospolite ruszenie przeciwko wolnemu rynkowi, przeciw swobodzie gospodarczej (...) W Polsce przy stopie bezrobocia 7,1 procent potrzeba kilkuset tysięcy imigrantów, czasowych i stałych, by gospodarka normalnie funkcjonowała. Teraz może ich zabraknąć. Mogą się natomiast pojawić nowe obowiązki informacyjne, nowe daniny i zobowiązania wobec państwa. Może zmniejszyć się poszanowanie prawa własności” - pisze Aleksandrowicz.